Maśka może mieć dedykację, to ja też! A co! No to dedykuje ten rozdział moim ukochanym przyjaciółkom. Nienawidzę Was obu ;*
No i Wam! Czytelnikom. Bez Was by się nam nie udało. Znaczy... Pisałybyśmy, ale bez satysfakcji - jak Masia xD
Oraz dziękuję mojej mamie, która mnie wspierała słowami "idź spać', gdy pisałam do drugiej w nocy.
Sa takie dwa momenty w tekście, że litery są czarne i ich nie widać. Miliony razy próbowałam to naprawic i nadal próbuję, ale teraz moge tylko Wam powiedzieć, abyście zaznaczyli tekst i wtedy da się go odczytac. Pracujemy nad nowym wyglądem bloga i to będzie naprawione, więc bez spiny ^^
No i przepraszam za taki pochrzaniony tytuł, ale nie wiem, jak mam opisać to, co się dzieję w tym rozdziale....
Elsa
obróciła się gwałtownie, lecz nikogo za sobą nie ujrzała. Chłód bijący
dookoła ją dobijał. Dobijała ją myśl, co potrafi zrobić. Ten chłopak z
lodem... Jack? On jej powiedział, że potrafi to, co on.
Lód i chłód.
Może
myśli o zimnie spowodowały, że na skórze Elsy wyskoczyła gęsia skórka?
Może po prostu się czegoś wystraszyła...? Tylko czego...
W każdym razie zrobiło się jakoś nieswojo, choć słyszała od służby i tego chłopaka od lodu, że to jej komnata.
Zmrużyła oczy, próbując dostrzec jakiś ruch w ciemności. Nic z tego.
Ale miała dziwne przeczucie, że jest obserwowana. Obserwator niekoniecznie miał dobre zamiary.
Elsa przełknęła ślinę i ruszyła hardo na środek pokoju. Zaczął padać śnieg, który wkrótce dosięgał dziewczynie do kostek.
Nagle
rozległ się szczęk przekręcanego w zamku klucza. Serce zabiło Elsie
szybciej, słyszała pulsowanie swojej krwi, jakby rozgłoszone do 3000.
-H-halo?
- zapytała. Odpowiedział jej własny głos, echo. Odbiło się od lodu i
trafiło do Elsy z podwójną siłą, przez co poczuła się okropnie samotna i
przestraszona.
Potem nadeszła fala gniewu.
Co ten bosy koleś gadał? A w ogóle to czemu nie nosił butów? Miał coś z głową? I to on mówił, że niby ona dostała jakąś gałęzią!
Gadał,
że jest królową, że musi zająć się królestwem... Arendelle. I jeszcze
ta ruda. Jej... Jej siostra, o ile dobrze pamięta. Czyli nie do końca.
Elsa jeszcze czuła jej ciepły uścisk na skórze, lecz po chwili ogarnęło ją zimno oraz strach.
-H-halo? - powtórzyła, rozglądając się po komnacie.
Spojrzała
jeszcze raz w stronę okna. Już miała odwrócić wzrok, gdy ujrzała coś.
Właściwie kogoś. Tym kimś był wysoki mężczyzna. Włosy miał przylizane i
czarne jak smoła. Jego skóra była szarawa, niczym popiół, a na sobie
miał czarną suknie... Elsa nie bałaby się jakiegoś gościa w sukience,
ale ten promieniował jakimś takim... mrokiem, że miała ochotę uciec i
wypłakać się w poduszkę. Nadal nie wiedziała, jak zdołała utrzymać się
na nogach i mieć taką pewną siebie minę.
Tak. Mrok.
-Nie odpowiesz nawet? - Gdyby miał brwi, uniósłby je. - Gdzie twoje maniery, Elso?
Dziewczyna
wyprostowała się, taksując nieznajomego wzrokiem. Nie umiała sobie
przypomnieć, skąd go zna, ale on najwyraźniej ją poznawał. Wydawał się
nawet jakiś... znajomy, ale gdy Elsa próbowała sięgnąć w głąb pamięci,
rozbolała ją głowa.
Złapała się za pulsującą skroń. Usłyszała okropny śmiech, od którego agonia sie pogłębiła.
-Tak, kochana. - wymruczał. - Ból. Przyjemna rzecz.
Elsa spojrzała na niego z politowaniem, lecz nadal krzywiąc się z bólu.
-Jak dla kogo.
Facet
w sukience się roześmiał. Podszedł do niej, zataczając kółko. Elsa po
chwili zobaczyła, że robi rękoma kręgi, tworząc jakieś dziwne, latające
kształty z czarnego piasku.
-Słyszałem, że straciłaś pamięć. -oznajmił, okrążając ją. - Chciałem się dowiedzieć, czy to prawda.
Elsa westchnęła.
"A więc to tak", pomyślała rozeźlona. "Nagle tracę pamięć i robię się dla wszystkich atrakcją!".
-Tak, a więc, jeśli nie będzie to problem, czy mógłby mi pan przypomnieć, jak się pan zwie?
Mężczyzna uniósł kącik ust, w jego oczach zabłyszczało.
-Elsa,
mów mi Mrok. Nie "pan". - mruknął cicho, lecz jego głos był wyraźny i
wystarczająco stanowczy, aby uciszyć rozwydrzoną pierwsza klasę. - A
wiesz w ogóle, co tu robisz?
Elsa pokręciła głową. Teraz zataczała
koło, idąc obok Mroka, ale trudno było mu dotrzymać kroku. Szybko i
nierytmicznie poruszał stopami, jakby nie chciał się dopasować.
Mrok
w ogóle na nią nie patrzył, ale najwyraźniej musiał, bo westchnął ze
współczuciem, odwrócił się do niej i położył rękę na ramieniu.
Jego dłoń była zimna i ciężka, jakby Elsa wpadła na pomysł, aby położyć sobie na ramieniu otwartą lodówkę.
Spojrzał jej w oczy. Jego spojrzenie było namiętne i złote. Pełne współczucia i takiego dziwnego blasku....
Kurde,
Elsa ciągle miała uczucie, że go znała. Tylko nie wiedziała, czy może
mu zaufać. Czy on wie, kim była? Może to ten bosy wciska jej kit? A ta
ruda... i ten blondyn? Wydawali się, jakby ja znali i kochali.
-Elso,
jak dobrze, że przybyłem tak wcześnie - wydusił ciężko, jakby mówienie
przychodziło mu z trudem. - i będę mógł ci teraz powiedzieć prawdę.
Tamci... Ten od lodu i twoja "siostra" - Uniósł palce, kreśląc w
powietrzu cudzysłów. Spuścił wzrok i złapał ją za rękę, choć Elsa
początkowo się opierała, w końcu wyczuła, że to przyjacielski uścisk.
-Posłuchaj mnie - zaczął. - Pamiętasz tego z białymi kudłami? - Elsa kiwnęła głową. - On cię porwał z naszego domu.
Elsę
rozbolała głowa. Przymknęła oczy, aby się uspokoić. W jej mózgu się
powoli rozjaśniało, ale gdy była blisko "prawdziwej" prawdy, wszystko
gasło i wywoływało uporczywe pulsowanie.
-Tak, wiem to trudne, ale
musisz to wiedzieć. - powiedział. - Ta ruda nie jest twoją siostrą, nie
kocha cię, a ten białowłosy? To jeszcze głupi szczeniak. Oni po
prostu... Oni pragną twojej mocy. - Obszedł ją dookoła. - Ja nigdy bym tego nie chciał. Jesteś wyjątkowa, a ja... - Machnął ręką, ustawił się obok jej ramienia.
Przed oczami Elsy pojawiła się kula z czarnego piasku... Koszmarów?
"Ała",
pomyślała Elsa, ignorując ból. Czuła się tak, jakby ktoś założył na jej
mózg opaskę uciskową i pozbawił umiejętności racjonalnego myślenia.
Kula
zamieniła się w rozmazaną plamę, na której pojawił się kształt
dziewczyny, a za nią biegł jakiś chłopak. Ona strzelała płatkami śniegu,
a on kulami koszmarów. Lód i koszmary łączyły się, tworząc naprawdę,
naprawdę piękny widok.
Wyobraźcie sobie, że widzicie waszą
ulubioną scenę z filmu/książki i pomnóżcie ją przez milion, wtedy
poczujecie się mniej więcej, jak Elsa, gdy widziała ten "koszmar", który
wydawał się pięknym rajem.
Mrok znów machnął ręką, a obraz rozwiał się.
-Widzisz,
Elso? - zapytał, choć brzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż
pytanie. - Mrok i chłód. Idealne połączenie. Razem byliśmy zgraną
drużyną, razem mieliśmy pokonać Jacka, który zabrał tobie moc. Nadal
możemy to zrobić...
"Kolejna dawka informacji", Elsa zacisnęła
powieki, wstrzymując łzy. Ból był tak okropny, jakby jej umysł był
wielkim przeciwnikiem tego, co mówił Mrok. Jej serce zatańczyło makarenę
i załomotało w żebra.
Ała. Ała. Ała.
-O-on zabrał mi moc? - wykrztusiła Elsa. W jej głowie kłębiło się setki myśli uporczywie naciskających na czaszkę. - J-jak to?!
Mrok położył rękę na jej ramieniu, przenosząc na nią cały swój ciężar, co Elsie nie pomagało.
-Tak,
Elso. - Westchnął, zmierzwił włosy, niszcząc ulizaną fryzurę i uniósł
głowę, patrząc w turkusową głębie jej oczu, która wyglądała jak płyn do
spryskiwaczy. - Tak ciężko mi to mówić, ale taka jest prawda.... Oni cię
wykorzystują. Pragną twej mocy.
Pod jego stopami znikąd pojawiła
się chmura z czarnego piachu. Potem zza jego pleców wyłoniły się
piaskowe koniopodobne stwory, a sam Mrok miał minę pana świata ( No
wiecie taka... badass.)
-Chodź ze mną. Do domu. - powiedział.
W głowie Elsy pojawiły się urywki jakiegoś wspomnienia.
Błękitne oczy, zimne jak zamrożone jezioro, ciepły, miętowy oddech, śnieżnobiałe włosy.
Pokręciła
energicznie głową, pociemniało jej przed oczami i poczuła ból. Nie
skrzywiła się, tylko dygnęła przed Mrokiem i ujęła jego dłoń, pozwalając
się przenieść na chmurę koszmarów.
Jack po
przebraniu się z garnituru czekał przed komnatą Anki, aż ta się pojawi.
Oczywiście przyszła w obstawie Kristoffa, co go nie dziwiło. Zwykle byli
razem.
Kristoff wyraźnie chciał ją rozśmieszyć - miał na
czuprynie świecące, reniferowe uszy - lecz rudowłosa była zamyślona i
dziwnie przygnębiona. To zachowanie było dziwne nawet jak na obecną
sytuacje. W końcu to była Anka. Zawsze radosna.
-Cześć - przywitał się białowłosy, zmuszając się do gorzkiego uśmiechu.
Kiedy
zauważyli Jacka, zatrzymali się ze zdziwieniem. Pierwszy wyszczerzył
się Kristoff. Jack zdziwił się, że blondyn nie zdjął reniferowej ozdoby.
-Hej,
Jack! - zagadał. On chyba jedyny próbował zachować optymizm. W końcu
jednak zobaczył, że jest jedyną pozytywnie myślącą osoba w tym gronie,
więc spochmurniał i westchnął. - Trzymasz się jakoś?
Jack zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na blondyna.
Kristoff
uśmiechnął się półgębkiem. Jack mało co nie wybuchnął śmiechem, bo
chłopak naprawdę głupio wyglądał z tym swoim pół-uśmiechem i świecącymi
uszami.
-No wiesz, zapomniała cię i musisz od początku się...
Jack
wystawił płasko dłoń do chłopaka Anki, aby się przymknął. Już miał
dość. Mikołaj, Ania, Kristoff... Jeszcze chwila, a doradca zacznie tak
gadać! Jack lubił Elsę... Lubił. Tak.
-Oj, weź, stary. - parsknął. - Czemu każdy od razu myśli, że my ten-tenges?
Anka i Kristoff wymienili znaczące spojrzenia, a potem przyjrzeli się mu dobitnie, jakby doszukiwali się znaku, że żartuje.
-To
jest moja szefowa! Przeliteruję to, jak chcecie : SZE-FO-WA! - zawołał.
- Jedyne, co mnie martwi w tym zaniku pamięci, to to, że nie dostanę
wypłaty, bo zapomniała.
Jack czuł metaliczny smak w ustach, gdy to
mówił. Chyba tak smakuje kłamstwo. Tak łatwo przychodziło, ale w jego
głowie pojawiły się głosy. Nie martwcie się, to tylko tak dziwnie
brzmi... Brzmi.
Jack!
Co ty wygadujesz?!
Chyba Mikołaj coś dodał do tych ciastek...
Tak, to przez te pierniczki!
-Nie jadłem pierniczków - mruknął.
Anka popatrzyła na niego ze ściągniętymi brwiami i otwartymi ustami, jakby chciała coś powiedzieć.
Jack się zarumienił, gdy spostrzegł, że powiedział to na głos. Myślał, że myślał.
-Właściwie
to chciałam się zapytać, czy coś się stało, że tu jesteś... -
powiedziała cicho, po czym się wyprostowała i uśmiechnęła uroczo. - Ale
jak chcesz pierniczków, to w kuchni na pewno jakieś są!
Jack zaśmiał się, ale tylko po to, aby zbyć krępujące tłumaczenie się.
-Nie, nie chodzi o pierniczki. - Zmierzwił białą czuprynę pokrytą szronem. - Ja... eee... Ten, tego...Co mówiła Elsa?
Anka uśmiechnęła się łagodnie, podchodząc do Kristoffa, który wolno otoczył ja ramieniem.
-Och, nic szczególnego w sumie. - oznajmiła. - Powiedziałam jej tylko, kim jest.
Jack
pokiwała głową, zastanawiając się, jak się może czuć Elsa. Pewnie jest
wystraszona. Nadmiar informacji... Jack czuł, że nie powinien jej
zostawiać samej w takim stanie, zwłaszcza gdy w sumie to trochę... no to
jego wina! On ją niechcący rąbnął tą głupią gałęzią, to przez niego
straciła pamięć. I tyle.
Jak zwykle jego wina.
Niebieskooki spojrzał
na Ankę. Przygryzała wargę, powstrzymując uśmiech. Jack znów poczuł się
otoczony, bo Kristoff miał takie dziwne, rozbawione spojrzenie, a z
tymi reniferowymi uszami wyglądał naprawdę złowieszczo. Jack poczuł się
jak zagrożony gatunek, a wokół sami kłusownicy.
-No ale przyznaj, że się o nią martwisz... - zaczęła się z nim droczyć Anka.
"Co za podstępna ruda...., pomyślał, nie kończąc, bo bał się, że mógłby to powiedzieć na głos, a wtedy:
1. Straże wyrzuciłyby go z zamku.
Albo:
2.Kristoff wyrzuciłby go z zamku.
Albo:
3. Przywaliwszy mu w twarz z liścia, Anka wyrzuciłaby go z zamku.
Te wszystkie trzy opcje były tak samo odrzucające.
-Już
mówiłem, że się martwię o swoją wypłatę, bo muszę sobie kupić nową
bluzę. - Oparł się o laskę, którą wziął ze swojego pokoju. Ktoś ja tam
położył... - Najlepiej taką ze śnieżynkami - Kiwnął w stronę Kristoffa. -
O! Albo takie uszy.
Kristoff przyłożył palce do skroni w geście załamania nerwowego. Anka się roześmiała.
-Jak
tak bardzo ich pragniesz, to ci takie dam w prezencie - Mrugnęła do
niego wesoło. Jack zrobił się czerwony jak burak, mając nadzieję, że
Kristoff tego nie zauważył. - Kiedy masz urodziny?
Jack potargał swoje włosy, próbując sobie przypomnieć, ile w ogóle ma lat. Chwilę później podniósł wzrok z uśmiechem.
-Załóżmy, że jutro.
Anka wyszczerzyła zęby i zwróciła do Kristoffa.
-Już nie jestem zmęczona, może znajdziemy jakieś zdjęcia, aby przypomnieć Elsie dzieciństwo?
-No dobrze - zgodził się.
Jack
uważał, że tworzyli naprawdę dobrą parę. Jakby byli dla siebie
stworzeni, jakby coś strasznego razem przeżyli i teraz nawzajem o siebie
dbali. Kristoff zawsze się rumienił, gdy napotykał spojrzenie Anki, a
ona zakrywała usta dłonią, aby ukryć uśmiech, gdy on zapatrzył się w jej
oczy. Jack czasem zastanawiał się, jak to by miło było - dla odmiany -
być szczęśliwie zakochanym. Elsa odpadała... Przy niej groziło mu zbyt
duże zagrożenie życia. A żadnej innej dziewczyny nie znał.
Anna spojrzała na Jacka, który nagle się zamyślił.
-Nie
martw się, Jack - Rudowłosa poklepała go po ramieniu. - Idź spać,
musisz być wykończony. Moja siostra ostatnio nie daje ci spać.
Jack
kiwnął głową i zanim jego zmęczony mózg zdołał przefiltrować słowa,
Anka i Kristoff weszli do komnaty księżniczki w poszukiwaniu zdjęć.
Jack postanowił powrócić do swojej komnaty. Wolnym krokiem szedł labiryntem korytarzy, nie przejmując się tym, że jest późno.
Rozmyślał, jak przypomnieć Elsie, kim jest. Może mógłby walnąć ją śnieżką w twarz? Może znowu musi walnąć ją gałęzią?
Jack
naprawdę chciał, aby dawna Elsa wróciła. ta była jakaś nieswoja... Jak
zwracała się do niego "pan". Miny bez jej wyższości i dumy, których
pozazdrościłaby nawet Kleopatra.
Na pewno można jej jakoś pomóc,
przypomnieć wszystko. Może trzeba tylko zadzwonić po lekarza? To jest
to! Po lekarza, on da jej jakieś lekarstwa czy coś tam i BAM! Tak jakby
żadna gałąź nie rąbnęła Elsy w twarz
Jack uśmiechnął. Jeden
korytarz w lewo, potem drugi w prawo i jest przed swoja komnatą. Ale dwa
kroki do następnego korytarza i jest w sypialni Elsy...
Nie zaszkodzi w sumie zapytać się jak się czuję. Może chce wody? A może już sobie coś przypomniała?
Warto sprawdzić.
Jack wślizgnął się do pokoju Elsy.
-Cześć,
Elsa. - przywitał się, zamykając drzwi. - Jest późno, ale ja myślałem,
że może... - Jack zaczął główkować, po czym palnął. -... może masz
ochotę na kakao?
W pokoju było ciemno, wszystkie firany były
zasłonięte, a okna szczelnie zamknięte, ale wiatr hulał w środku
najwyraźniej od bardzo, bardzo dawna, bo w środku było pełno śniegu oraz
lodowych stalaktytów.
-No nie... - westchnął Jack. - Mówiłem,
żebyś nie machała łapami, bo zrobisz sajgon! I co? - Jack wymachiwał
rękami dookoła, przez co wyglądał, jakby dostał napadu padaczki. - I
zrobiłaś sajgon!
Jego słowa odbiły się echem od ściany. była na
tyle głośny, że obudziłby Mikołaja po Gwiazdce, a uwierzcie, to jest
naprawdę trudne. Jack przeszedł na środek pokoju, głośno stąpając po
oblodzonej posadzce.
-Elsa? - Jack rozglądał się po pokoju. - Elsa! Wiem, że jesteś śpiochem, ale nie wiedziałam, że aż takim!
Jack
podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju. Z uśmiechem spojrzał na
wypukłe miejsce pod kołdrą. Potrząsnął pościelą tam, gdzie powinno być
ramię Elsy. Jej ciało było dziwnie wiotkie.
-Oj, błagam, Elsa! -
Roześmiał się Jack, po czym zamilkł, pozwalając Elsie coś powiedzieć.
Cokolwiek. Nawet wymruczeć jakąś obelgę. W sumie ucieszyłby się z tego,
bo wiedział, że byłaby sobą...
-Bez żartów, Elsa. No weź...
Jack
chwilę się wahał, ale ściągnął kołdrę, mając nadzieję, że dziewczyna
jest ubrana. Ale... Ale zobaczył tylko poduszki. Jacka zatkało.
Zerwał się z łóżka, czując ból głowy.
-Och, nie, nie, nie, nie, nie, nie.... - wyjąkał, chodząc wte i wewte. - Jest bardzo źle. Bardzo źle.
Szybko
rozsunął zasłony, w nadziei, że gdzieś jednak Elsę znajdzie. Boże, może
być nawet nieprzytomna, chora, ale przynajmniej żeby tu była.
Latał po pokoju jak wariat, aż w końcu nakazał sobie spokój, bo pomyślał, że zaraz oszaleje.
-Okej
- powiedział do siebie. - Jack, ogarnij się. Możliwe, że po tym zamku
lata jakaś dziewczyna z amnezją, pewnie nawet królowa tego królestwa.
Wszystko będzie na ciebie, jeśli ktoś ją zobaczy... - Westchnął. - No...
Super.
W tej właśnie chwili powstał plan. Plan Jacka, który
nazywał się.... No, nazywał się "Plan Jacka". Nazwa nie była
spektakularna - znaczy była, miała jego imię - ale Jack miał nadzieję,
że plan okaże się skuteczny.
Pierwszym punktem jego planu
wymyślonego na szybko było przeszukanie pokoju Anki. Mogła tam pójść,
gdy sobie coś przypomniała i teraz razem oglądają zdjęcia.
Jack
wypadł z pokoju i już miał minąć swoją komnatę, gdy ujrzał, że drzwi od
niej były uchylone, a ze środka sączył się słaby, tlący się blask.
Zawsze pamiętał, aby zamykać drzwi oraz aby zgaszać zapalone niepotrzebnie światło, więc pomyślał, że może być tam Elsa.
Jacka zaczęły boleć żebra, bo jego serce mocno w nie tłukło. Szybko wszedł do środka, bo zaczynał się już naprawdę martwić.
Wszedł
do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Światło pochodziło z kilkunastu
świeczek na stoliku nocnym. Wszystkie okna były pootwierane na oścież, a
Jack zdziwił się jakim cudem, do diabła, płomienie nie zgasły od dosyć
silnego wiatru. Najwyraźniej były jakieś nieśmiertelne czy coś.
Elsy nigdzie nie było widać, ale... najwyraźniej tu była.
Jack spojrzał na swoje nieposłane łóżko i westchnął... Tamta Elsa by je posłała od razu, ale ta w ogóle nie tknęła.
Ale
nie w tym rzecz, na łóżku leżała kartka. Jack szybko ją złapał i zaczął
czytać. Od razu rozpoznał, że to na pewno nie jest pismo Elsy.
Dziewczyna stawiała mniejsze odstępy od liter, a ogonki "j" i "y" były
lekko zakręcone i zawsze nie do końca.
Jacku Froście!
Daj
sobie spokój, chyba że chcesz być rozczarowany. Elsa już cię nie chce,
znajdź sobie inną laskę. Znaczy... Taką, co nie zamraża. Ale ty już masz
jedną,, drewnianą taką, co zamraża, więc znajdź taką, żywą, co nie
zamraża...
Czaisz? I od razu inną królową, bo ta ruda chyba się nie nadaje zbytnio...
No więc... Buziaki, przytulasy i dużo, dużo koszmarów ;**
MROK BLACK
Jack myślał, że go rozniesie, gdy skończył czytać. Wybiegł z pokoju, kierując się do komnaty Anki.
Korytarze
mijał automatycznie, skręcił w lewo i w prawo, potem w środkowy
korytarz i był przed jej drzwiami. Przez całą drogę w jego głowie
pobrzmiewały słowa, które przeczytał. Czy to prawda? Czy...
Jack pokręcił głową. Nie obchodzi go to, ale musi ją odnależć, aby królestwo miało królową... Tylko dlatego.
Wpadł do środka, nawet nie pukając.
-Anka! - zawołał.
Natychmiast usłyszał Kristoffa, który syczał: "Ciii".
Na
środku pokoju leżała na dywanie Anka, jej głowa opierała się na jakimś
albumie, a wokoło walało się mnóstwo fotografii. Z dzieciństwa, gdzie
Anka była roześmiana i zarumieniona, a Elsa poważna i z takim niepokojem
oraz smutkiem na twarzy.
Potem było lepiej... Elsa miała grubego
warkocza, lekksze stroje, jakby uwalniała się z duszących kaftanów z
przeszłości oraz piękny uśmiech na twarzy.
Było
parę zdjęć jakiegoś bałwana i renifera... No i Kristoff z Anką oraz
Elsą gdzieś... w górach? W oddali lśnił jakiś szklany pałac
albo...lodowy.
Jack odwrócił wzrok od zdjęcia Elsy na lodowisku i
popatrzył na Kristoffa. Układał głowę Anny, którą miał na kolanach, na
poduszkę, potem przykrył ją czule kocem i pocałował w policzek.
Jack przez cały czas stukał niecierpliwie palcami w uda, liczył każdą sekundę i myślał, czy mu przerwać.
-Eee... Kristoff - zaczął, a blondyn spojrzał na niego pytająco. - No bo to dosyć poważna sprawa. Chodzi o Elsę.
Kristoff uśmiechnął się znacząco, ale zachował ten usmiech dla siebie, bo ukrył go, przygryzając wargę.
-Aha... - Jego głos drżał od śmiechu. - No i co? Wiesz, ja nie jestem znawcą od miłości, ale moi przyjaciele tak, więc...
Jack pokręcił głową, znów machając rękami, uciszając Kristoffa.
"Błagam...", pomyślał. "Niech on przestanie myśleć tylko o jednym, bo przysiegam, nie ręczę za siebie!"
-Nie!
- zawołał, mając nadzieję, że Anka "sama" się obudzi, słysząc go. - Nie
chodzi o to! Elsa... ona... uciekła. Nie ma jej... i ja znalazłem w
moim pokoju list.
Blondyn wytrzeszczył oczy.
-Że od niej?
-Nie... Od Mroka. - Jack spojrzał na Ankę. Pomyślał, że w sumie nie musi jej budzić. Sam sobie poradzi. Tak.
Kristoff pochwycił jego spojrzenie i wpatrzył w śliniącą się dziewczynę.
-Powiem jej, a ty idź szukać Elsy u tego... kimkolwiek jest. - oznajmił. - Ale narobił dużo złego...
Jack
kiwnął głową, odwrócił się i już zamierzał wyjść, gdy Kristoff złapał
go za ramię. Jack spojrzał na niego z pośpiesznym uśmiechem. Odwzajemnił
go.
-Kopnij tego Mroka w tyłek. Za Ankę i oczywiście Elsę.
-Z chęcią.
-I co, Elso? - zapytał Mrok. - Podoba ci się?
Elsa
przeszła się jeszcze raz po obszernej, czarnej sali. Ściany były
chropowate, a sama komnata miała dwa piętra. Na przeciwko
wejścia widniały kręcone schody, prowadzące do złotych dzwonów oraz
dziwnych, błyszczących mechanizmów. Przed nią otwierał się wielki taras,
a za nim piękna panorama gór oraz stromych skał.
Elsa
z każdym ruchem szeleściła swoją nową, piękną suknią. Była utkana z
jeszcze poruszających się koszmarów. Na materiał ciemniejszy od smoły
naszyte były wzory oraz lśniące, srebrne cekiny. Jej czarne buty na
małym obcasie stukały głośno po sali. Ten łomot przypominał troche
rytmiczne pulsowanie serca.
Elsa wpatrzyła się w kule koszmarów, która miała służyć za lampę, ale świeciła gorzej niż świeczka gaszona przez wiatr.
-Przytulnie tu. - Elsa uśmiechnęła się.
Mrok
podszedł do niej z szeroko otwartymi oczami. Na jego twarzy gościł mile
zaskoczony usmiech. Wyciagnął rękę i złapał za jej warkocz.
-Elso... - wydusił. - Twoje włosy.
Elsa spojrzała na swój warkocz. Widziała tylko koniuszek, ale był biały i gruby.
-Coś nie tak? - spytała, lekko zmieszana, ale się nie bała, bo Mrok był chyba uradowany.
Mrok roześmiał się.
-Głupolu, twoje włosy robią się czarne!
Rzeczywiście,
gdy Elsa znów na nie spojrzała były nawet intensywniejszej czerni niż
suknia. Coś jednak w sercu Elsy załomotało, a żołądek ogarnęły mdłości.
-Och, Matko!
Elsa
wypuściła z ręki warkocza i zakryła usta ręką. Jej oczy były wielkie
jak spodki. Ogromne, turkusowe spodki. Mrok spojrzał na nią z
politowaniem i wolno podszedł. Zabrał jej rękę z twarzy i pogłaskał po
ramieniu. Jego dotyk, niegdyś zimny i nieprzyjemny, był teraz kojący i
łagodny.
-W końcu jesteś sobą. - oznajmił z usmiechem. Ten uśmiech
sprawił, że Elsa również się uśmiechnęła. - Teraz, gdy wreszcie wiesz,
kim jesteś naprawdę, to muszę ci powiedzieć, kim jest ten chłopak od
lodu, Jack.
Elsa uniosła brwi.
-Myślałam, że już mi to wytłumaczyłeś.
Mrok zaszedł Elsę od tyłu i złapał za jej ramiona, masując.
-Tak, tak, kochanieńka, ale to nie wszystko.
Elsa obróciła się, rzucając Mrokowi zaskoczone spojrzenie wielkich, truskusowych spodków.
-Wiesz, dlaczego niczego nie pamiętasz?
Dziewczyna westchnęła, jakby przerabiali o miliony razy. Położyła mu dłoń na ramieniu i mocno szarpnęła.
-Przecież wiesz, że nie.
Zaczęła chodzić po sali, ale nadal uważnie słuchała. Mrok pokiwał głową, zaciskając wargi.
-No
więc, to ten białowłosy koleś zabrał ci pamięć. Tak bardzo cię kochał,
że nie mógł sobie wyobrazić, jak możesz zadawać się ze mną... - W jego
głosie pobrzmiewała taka gorycz, że Elsa podeszła do niego i złapała za
ręce.
-Dlaczego tak go to dziwiło?
Mrok westchnął i niechętnie na nia spojrzał. Elsa ujrzała, że jego stalowe oczy są zaszklone od łez.
-Bo dla niego jestem zły... On uważa mnie za okropnego człowieka.
Elsa
poczuła taką złość, że trudno to opisać. Miała ochotę złapać tego
Jacka, przywiązać go do krzesła i torturować przez wieki.
Dziwne... to uczucie wydaje się znajome. Najwyraźniej już kiedyś chciała go tak urządzić.
-Jack
to gbur. - oznajmiła, patrząc aż nachalnie w oczy Mroka. - Ty jesteś na
pewno lepszy od niego. Przynajmniej nikogo nie oszukujesz, ani nie
wymazujesz pamięci...
Elsa rozplotła swoje ręce z dłoni Mroka i podeszła do drzwi od tarasu.
-Ten
Jack jest naprawdę okropny. - wyznała i oparła się plecami o barierkę.
Spojrzała na Mroka. - Myślisz, że tu przyjdzie mnie szukać? Nie chcę,
żeby mnie zabrał ten idiota.
Mrok się roześmiał, Elsa wraz z nim.
-Tak, kochanieńka. - powiedział, nadal rechocząc. - To bardzo prawdopodobne. Uparty z niego typ. Jesteś jego obsesją.
Elsa miała zmartwioną minę, Mrok podszedł do niej i poklepał kojąco po ramieniu.
-Ależ
spokojnie. Pokonamy go i on już zniknie, a my będziemy władcami tego
świata. - W jego oczach zabłysła maniakalna iskra. - Wyobrażasz sobie te
wszystkie dzieci, które się nas boją? I nas widzą? Cały świat pogrążony
w trwodze... przed nami!
Mrok był najwyraźniej bardzo podniecony
tą myślą, lecz Elsa nie była co do tego przekonana. Ta myśl o tej
trwodze ją trochę przerażała. Nie chciała, aby ktoś cierpiał. No... Może
poza ta rudą, tym blondynem i Jackiem. To on wymazał jej pamięć, a
tamta dwójka chciała namówić, że tamto miasto, co prawda piękne, to jej
dom. Jak okropni muszą być tacy ludzie?
-Czy wszystko w porząsku, Elso? - Z rozmyślań wyciągnął ją zaniepokojony głos Mroka. - Wyglądasz blado.
Elsa uśmiechnęła się słabo.
-To przez tą czerń.
Mrokowi najwyraźniej ulżyło.
-To dobrze, bo nadchodzi najtrudniejsze do przyjęcia. - oznajmił ciężkim tonem. - Bo... bo tak naprawdę Jack nie istnieje.
Cisza.
Pamiętny
stukot nadal pobrzmiewał w głowie Elsy, gdzie właśnie toczyła się
bitwa. Bitwa teraźniejszych informacji i niepamiętanych wspomnień z
przeszłości. Możliwe, że bardzo bliskiej.
Głowa jej pękała, czuła
pulsowanie w uszach. Wykrzywiła twarz z agonii i jęknęła. Miała ochotę
rzucić się na podłogę z bólu, ale się powstrzymała.
Najgorsze były wspomnienia.
Właściwie to urywki.
Jakiś
bal, mnóstwo tańczących osób. Męski śmiech białowłosego chłopaka w
najwidoczniej niewygodnym garniturze, bo zdjął marynarkę i był w samej
koszuli. Rzucał śnieżkami, teraz Elsa uznałaby, że to przeklęte,
śmiercionośne kule, które zabiłyby ją jednym lekkim dotknięciem, ale ona
w tym wspomnieniu miała jasne włosy, piękną suknie i była nawet za
bardzo zarumieniona, aby było to przyzwoite. Biegała, a chłopak ja
gonił. Byli szczęśliwi.
Następne, co zobaczyła, to nie było wspomnienie, tylko jakiś koszmar.
Był
ten chłopak z białymi włosami, Jack. Elsa kuliła się przed nim w kącie
komnaty, w której obecnie się znajdowała, piszcząc i płacząc. Chłopak
znalazł ją, kucnął obok i zaczął zabierać jej moc, kierując swoje ręce
na jej dłonie.
Elsa zapłakała gorzko, widząc to.
Potem
zabierał wspomnienia, dotykając ręką głowy. Elsa w koszmarze nie
płakała, była w takim jakby transie. Następnie chłopak wziął ją na ręce i
zabrał do chatki Mikołaja, gdzie rzucił ją na łóżko i poczłapał na dół.
Rozmawiał z Mikołajem o tym, jaki kit jej wcisnął. Szukali w kuli
Mroka, aby go znaleźć i zniszczyć.
Potwory.
Elsa
wrzasnęła i zaczęła wymachiwać rękami, robiąc niezły bajzel w czarnej
sali. Powoli uwalniała się od tych okropnych wizji, ale urywki nadal
widziała. Głównie białe włosy oraz czerwone spodnie Mikołaja. To już
Elsę nie tylko bolało, ale i irytowało. Trochę ją też wnerwiało to, że
Mrok stał jak idiota i tylko się gapił. Nawet miał uśmiech na twarzy i
patrzył ze złowieszczą fascynacją, co Elsę przerażało.
Elsa zachwiała się i już miała runąć na ziemię, gdy jakaś silna ręka ją złapała i przytuliła.
-Elsa!
Jak ty wyglądasz... - Ten głos był znajomy, ale gdy Elsa otworzyła
oczy, aby zobaczyć, kto mówi... Nikogo nie zobaczyła, ale słyszała.
Wyrwała się z objęcia i podbiegła do Mroka, po czym schowała się za jego
plecami.
-Elsa! To ja, Jack! Jestem tu, co się patrzysz na ten dzwonek? HALO!
Elsa zasłoniła dłońmi uszy, zacisnęła powieki i zaczęła się modlić, aby ten głos się zamknął.
"To tylko głos w mojej głowie", pomyślała. "Tylko w mojej głowie"
-O! - zawołał Mrok. Najwyraźniej nie tylko ona go słyszała. - Jak miło! Właśnie o tobie była mowa. A raczej koszmarowa.
Mrok zarechotał, jakby powiedział jakiś naprawdę dobry żart. Nie rozśmieszyło to ani Elsy, ani tego głosu.
-Jack
Frost... - szepnął wolno Mrok, jakby delektując się każdą literą tego
imienia. - Mój ukochany wróg... - Wykrzywił twarz. - Pfu! Co ja gadam?
NASZ wróg.
Wziął Elsę za ramię i przyciągnął do siebie.
Gdy Elsa usłyszała "Jack Frost", ujrzała tylko ciąg białych włosów, błękitnych oczu... Poczuła ciepły, miętowy oddech.
Szybko pokręciła głową i natychmiast ujrzała Jacka Frosta w całej tego słowa okazałości.
Był
bardzo przystojny, ale Elsa miała ochotę go udusić. Jego potargane
włosy były śnieżnobiałe i pokryte szronem, twarz była biała, prawie jak
włosy. Oczy... idealnie błękitne jak zamrożone tropikalne morze.
Najpierw odskoczył dwa kroki i krzyknął.
Potem
okazał się być wyraźnie zmieszany oraz przerażony. Następnie westchnął
spazmatycznie, a laska, którą trzymał w dłoni, o mało co nie wypadła mu z
rąk.
-J-jak to? - zapytał, patrząc to na Mroka, to na Elsę, którą
przytulał. Ona się nie wyrywała, była trochę zmieszana, ale powoli
nabierała powagi.
Jack zatrzymał wzrok na czarnowłosej.
-Elsa! - krzyknął. - Chodź do mnie... proszę. Wiem, że mnie nie pamiętasz, ale... - Głos mu się załamał.
Elsa przygryzła wargę i ukradkiem spojrzała na Mroka. Kiwnął na nią głową, a potem puścił.
Elsa
wystawiła rękę w stronę Jacka, który patrzył na nią z niedowierzaniem.
Wyglądał tak, jakby wiedział, że musi użyć przeciwko niej laski, ale nie
mógł.
Elsa czuła się podobie, ale słyszała za sobą szeptającego Mroka, więc zaznała spokoju i odwagi.
-Jacku Froście... - oznajmił Mrok, rozstawiając ręce na boki. - Nadszedł twój czas.
Jack
zacisnął palce na lasce tak mocno, że zbielały mu knykcie. Zrobił
odważny krok do przodu, co Elsę zszokowało, bo przed chwilą był
załamany. Jednak nie patrzył na nią, nawet laski w nią nie wycelował,
chociaż ona już tworzyła śnieg oraz lód, a Mrok nic nie robił, to
właśnie w niego wycelował laskę.
-Zostaw ją, Mrok. - wydusił przez zaciśnięte zęby.
Mrok się roześmiał. Puścił ramię Elsy, ale ona nadal stała u jego boku.
-Proszę bardzo, kochasiu. - zaśmiał się. - Ale ona jest ze mną.
Elsa
miała mętlik w głowie, robiła wszystko, aby znów nie zalała ją fala
wspomnień, ale z każdym ruchem białowłosego, z każdym jego
spojrzeniem... To było trudniejsze. Aż dziwne, jak prawdziwy był, będąc
fałszywym wytworem wyobraźni dziecięcej.
Elsa popatrzyła na Mroka, aby dostać trochę otuchy, ale on nawet na nią nie zerknął.
Wyprostowała
się i na nowo wycelowała rękę w Jacka. Mrok jednak położył rękę na jej
ramieniu, zatrzymując ją przed dalszymi działaniami.
-Już dobrze,
Elso. - uspokoił ją. Następnie zrobił okrężny ruch ręką. Powstało pole
koszmarów. Elsa patrzyła na niego, wbta z ziemię. Mrok chuchnął, a
koszmary pofrunęły prosto na nią. Usłyszała krzyk Jacka, a potem
wszystkie odgłosy zniknęły.
Poddała się i pozwoliła ciemności przyjść.
-Nie,
Elsa! - wrzasnął Jack, gdy dziewczyna opadła na ziemię z hukiem. Śnieg
opadł w tej samej chwili. Wiatr ustał, a Jack poczuł, że coś w nim
pękło. Miał nadzieję, że nic jej nie jest.
Zwrócił się do Mroka, wystawiając do niego laskę.
-Coś ty jej zrobił? - zapytał. - Obudź ją! Teraz!
Rzucił w niego kulą lodu, ale Mrok tylko uchylił się znudzony i lód rozpłaszczył się na ścianie.
Mrok zacmokał, machając palcem zakazująco.
-Wiesz co, Jack? - zapytał.
Jack milczał, ściskając laskę z całej siły, nakazując sobie spokój, bo bał się, że przełamie tego badyla na pół.
Mrok
zaczął przechadzać się spokojnie po sali, jakby nie leżała tu żadna
nieprzytomna albo - broń Boże- martwa dziewczyna. Kiedy stanęła - leżała
- mu na drodze, po prostu przeszedł nad nią. Jack czuł, że coś się w
nim gotuje.
-Co znowu chcesz, Mrok?
-Chcę, abyś sobie poszedł. - oznajmił, co Jacka zdziwiło. Zwykle Mrok chciał:
a) Aby Jack się do niego przyłączył
b) Zabić go.
c) Aby Elsa się do niego przyłączyła.
d) Zabić ją.
e) Zabić ich oboje.
-Co? - zapytał Jack. - Dobrze pójdę.
To akurat zdziwiło Mroka.
-Ale tylko z Elsą.
No i znów przybrał ponurą minę, jakby się tego spodziewał.
-Przykro mi - skłamał. - Ale ona chcę być już ze mną.
Jack pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Kłamiesz.
Mrok
obszedł Jacka dookoła. Jack kręcił się wokoł własnej osi, śledząc go,
bo jeden niewłaściwy ruch, a Pan Cieni dostanie śnieżką w jego brzydką
buźkę. A więc białowłosy stał na straży ze swoją laską wycelowaną w
Mroka, lecz ukradkiem patrzył na Elsę.
Jack bardzo zdziwił się,
gdy zobaczył, co ma na sobie i że ma czarne włosy... Wyglądała pięknie,
ale nie była sobą. To nie Elsa...
Teraz wyglądała jeszcze gorzej z tą swoją bladą twarzą... Na tle czarnego wyglądała bardziej biało. Jack naprawdę się zmartwił.
-A co, jeśli ty ją wypuścisz, a ja pójdę za Elsę?
Mrok zastanawiał się długo, co będzie, jeśli Jack o to zapyta. Teraz, kiedy już ustalił, bez zastanowienia odpowiedział.
-Nie jesteś aż tak posłuszny jak ona. - oznajmił. - Ona uwierzyła od razu w to, co powiedziałem.
Roześmiał sie okropnie i po chwili spojrzał na Jacka z udawanym współczuciem.
-Ale
kiedy już się obudzi nie będzie cię widzieć, ani słyszeć, ani wierzyć w
ciebie... - oznajmił. - To ja jej zabrałem pamięć, ale ona, biedulka,
myśli, że to ty i brydgada.
-J-jak... - Głos Jackowi się załamał.
Nie mógł wierzyć Mrokowi, ale... ale ona go nie widziała. Patrzyła na
ten dzwon, jakby Jack nim był. Nie... Nie widziała go. - Ona by nig... -
Jack wyprostował się i ujrzał usatysfakcjonowaną minę Mroka.
"Och, nie", pomyślał Jack. "Nigdy w życiu nie będę sprawiał mu satysfakcji."
-Ona nigdy by mnie nie zapomniała. - oznajmił pewnie z naciskiem na słowo "nigdy". - Jestem zbyt denerwujący, aby mnie zapomnieć.
Mrok kiwnął głową, zgadzając się.
-Potwierdzam.
Jednakże Elsa nie będzie cię pamiętać, bo "ktoś" - Mrok zrobił w
powietrzu cudzysłów. - powiedział jej, że zabrałeś jej pamięć oraz moc.
Ale ten "ktoś" tak naprawdę to zrobił...
-Ty draniu! - zawołał
Jack i trafił w zaskoczonego Mroka lodem. Dostał w ramię, ale nie
odniósł chyba szczególnych ran, bo, co prawda, złapał się za nie z
sykiem, ale szybko puścił i wbił rozeźlone spojrzenie w Jacka.
-Proponowałem,
żebyś uciekł w spokoju i zgodzie, ale ty wolisz zostać zabitym -
oznamił Mrok, po czym wzruszył ramionami. - Każdy ma inne gusta.
Jack
rzucił się na Mroka, co najwyraźniej było zaskoczeniem dla nich obu.
Przetoczyli się razem po podłodze, Jack ściskał wroga za nadgarstki,
a Pan Cieni był niestety bezbronny. Siłą umysłu próbował obudzić
koszmary do życia.
Przewrócili się, ale białowłosy złapał Mroka i
znów zaciągnął na ziemię. Mężczyzna runął jak głuchy na posadzkę, a Jack
usiadł na jego piersiach, trzymając poziomo laskę w obu rękach,
próbował przyłożyć drewno do szyi wroga
-Jacku... Froście... - wydusił Mrok jednym tchem. - Jesteś... najbardziej głupim, ale i godnym wrogiem.
Jack
mocniej przycisnął laskę do jego szyi, ale ten odseparował ten ruch i
szybko porwał się z ziemi. Cisnął w Jacka koszmarami. Trafił w kolano,
ale Jacka ani trochę to nie spowolniło, trochę otumaniło. Białowłosy
strzelił we wroga, ten uchylił się zbyt wcześnie i jak się uniósł z
triumfalnym uśmieszkiem, natychmiast oberwał w twarz lodem.
Jack
chwycił laskę, która pod wpływem siły, z jaką uderzył, wypadła mu z rąk,
i popędził na schody, celując swoją broń we wroga.
Mrok podnosił
się powoli z posadzki. Szron był tam, gdzie powinny być brwi, więc Pan
Cieni wyglądał, jakby miał brwi z lodu. Usta jego były popękane i sine,
ale skóra szara jak zwykle. Na pewno też niemiła w dotyku jak papier
ścierny.
-Złap mnie, jeśli potrafisz! - zawołał Jack, skacząc na dzwon, który od razu zamarzł pod wpływem jego stóp.
Mrok był już naprawdę wkurzony. Co ten dzieciak sobie wyobraża?! Musi zginąć.
Posłał
w stronę Jacka serię koszmarów, których nie sposób wyminąć. Oczywiście z
pięciu trafiły go tylko dwa, co Mroka rozjuszyło, ale i uradowało, bo
"biedny" Jack nie mógł chodzić, gdyż plątały mu się nogi.
Mrok odwrócił się w stronę Elsy, szepcząc coś pod nosem.
Jack
miał jednak tajemną moc. Wzbił się w powietrze i pofrunął do niczego
nieświadomego Mroka. Wziął zamach i zdzielił Mroka laską jak najmocniej
mógł. Usłyszał tak zwany chrzęst i poczuł, że wróg usuwa mu się z
drogi.Uśmiechnął się, bo ujrzał, że Mrok stracił przytomność albo - i
lepiej, aby tak było - życie
Nagle do uszu chłopaka doszedł dziwny trzask i gwałtownie odwrócił się.
Przed
nim stała przytomna Elsa w czarnych włosach, ale tylko do połowy, w
czarnej sukni, której rękawy były niebieskie. Jej twarzą targały emocje.
Smutek, złość, upartość, strach oraz gniew. Wszystko zmieszne razem.
-Elsa, żyjesz. - Jack rozpostarł ramiona. - Już się martwiłem.
Dziewczyna celowała w niego rękę, marszcząc gniewnie brwi.
-Łooł... spokój... - Głos uwiązł mu w gardle... Fala błękitu przeleciała mu przed oczami, a potem... ciemność.
Przez
sekundę widział, chciał jej powiedzieć, że jest najszczęśliwszy na
świecie, bo ona żyje, ale potem wszystko się zatrzymało, a on....... nie
mógł już oddychać.
Elsa przestała mieć koszmary i obudziła się na zimnej posadzce, słysząc jak Mrok upada.
Poczuła,
że siła do niej wracają. Ale wraz z siłą złość i nieokiełznana chęć
śmierci Jacka. W koszmarach widziała okropne rzeczy, a on grał tam
bardzo zły charakter.
Wstała, buchając złością, ale... ale
narodziły się w niej wątpliowści i jakieś resztki dobrych wspomnień.
Elsa toczyła w środku serca i głowy bitwę. Nie umiała odróżnić, co jest
prawdą, co kłamstwem.
Jack wtedy coś zawołał, ale to brzmiało jak: "Elsa, żyjesz? Już się cieszyłem...".
To
ją naprawdę rozgniewało. Potem też coś powiedział, ale miała to gdzieś.
Gbur! Skupiła cały swój giew i żądzę jego śmierci i... łupnęła go masą
śmiercionośnego lodu. Prosto w serce.
Jack
otworzył szeroko oczy i zamarł. Jego piękne oczy... takie niebieskie...
błękitne i... cudowne. A te włosy... Teraz dziwnie przygładzone, ale
nadal śnieżnobiałe. Policzki przybrały barwę szronu... Nie, chwila. One
były ze szronu. Jego ciało zamieniło się w... lód! Był skuty lodem,
tylko twarz była jeszcze ze skóry.
Elsa nagle się ocknęła. Jej sukienka znów stała się niebieska, a włosy snieżnobiałe. Koszmary opuściły jej głowę oraz serce.
Wspomnienia wypełniły jej umysł. Teraz te prawdziwe. Umiała rozpoznać. Ale... ale już za późno.
Elsa rzuciła się na Jacka. Oczy ją piekły. Cóż ona narobiła? On ją ratował, robił wszystko, aby żyła, a ona go zabiła!
Pocałowała go, ale całowała już lód i zimno. Odsunęła się , zakrywając usta ręką.
Jack zastygnął z szokiem na twarzy, wpatrzony w nią. Pewien, że nic mu nie zrobi... że... że go kocha.
Zaczęła płakać. Uwiesiła się Jacka. Był zimny, teraz to był tylko lodowy posąg...
Ujęła jego twarz w obie dłonie. Poczuła okropne zimno, które niemalże bolało.
-Jack... - wychrypiała. - Jack nie... Ja przepraszam!
Znów rzuciła mu się na szyję.
-Co
ja narobiłam? - pytała siebie, chuchając w ramię chłopaka. - To przez
Hugo, on dał mi ten cholerny kieliszek i... ja go wypiłam. No, nie! To
moja wina! Jack, przepraszam. Żyj, bo ja nie mogę... Potrzebuję cię.
Tutaj. Przy mnie.
Przytuliła się do lodowego posągu, mając w sercu
taką nadzieję, że on się obudzi, jakoś rozpuści ten lód. Z Anką tak
było. Przecież miłość rozpuści lód w sercu!
Ale... może... może to nie miłość?
Elsa odczepiła się od Jacka i spojrzała na niego z żalem.
-Może i ja mogłabym cię kochać, ale ty mnie nie kochasz. - Westchnęła. - To żadna miłość, bo nieodwzajemniona.
Nawet nie słyszała, że Mrok wstaje z ziemi i rusza ku niej. Elsa otuliła się własnymi ramionami, myśląc, co dalej zrobić.
1.Płakać.
2.Umrzeć.
3.Umrzeć, płacząc.
4.Płakać, umierając.
Mrok
złapał ją w pasie i chwycił za nadgarstki. Dziewczyna nie za bardzo
polubiła ten uścisk, zatem skrzywiła się, co jednak Mrok uznał za
złowieszczy uśmiech.
-Świetna robota, Elso! - zawołał. - Dobrze się spisałaś!
Elsa próbowała się wyrwać, ale przeciwnik był za silny, a w ogóle opuściła ja energia, bo zmarnowała ją na... śmierć Jacka.
-Puszczaj!
- warknęła, ale brzmiała bardzo żałośnie i słabo, co wywołało tylko
śmiech. Poczuła Zimno na nadgarstkach i na nie spojrzała. Kajdanki...
znowu. tak jakby ten sam koszmar znów się powtarzał tylko że od końca i
ten nie miał "Hapiendu".
Nie ukrywajmy prawdy...
Jack
umarł. Elsa wkrótce umrze. Anka przejmie władzę w królestwie i tym
własnie wszystkich zabije. Kristoff ją rzuci. Ona się zabiję z miłości.
Hans obejmie władzę i tym wykończy wszystkich, którzy zostali po
kataklizmie z Anią. A to wszystko przez tę jedną, cholerną gałąź!
-Mrok... Ja... - Popatrzył na nią, zaprzestając przykuwać jej nogi.
-Ty co?
Elsa westchnęła.
-Nie rób mu krzywdy... Znaczy, nie rozbijaj go, bo...
Mrok się roześmiał.
-Bo myślisz, że zdołasz go jeszcze uratować?
Elsa pokręciła głową, głośno przełykając kłamstwo.
-Nie, po prostu chciałabym na niego patrzeć przy byciu tutaj i zdobywaniu władzy.
Mrok
roześmiał sie tak gorzko i szyderczo, że Elsa miałą ochotę walnąć go z
liścia, ale przykuta raczej walnęłaby go teraz "z kajdanki". I tak, i
tak dobrze i satysfakcjonująco.
-Kochanieńka, po co mi ty? Mogę
mieć potężniejszą moc Jacka Frosta! - zawołał tonem szaleńca. - Od
teraz, gdy zamieniłaś go w lodowy posąg, mogę wydobyć z niego esencję
mocy, a wtedy będzie tylko pomnikiem.
Elsa zamyśliła się głęboko, wbijając wzrok w ręce Mroka zapinające jej kajdany na kostkach.
Czyli
Jack jeszcze ma moc? A jak ma, to da się go jeszcze uratować. Może on..
on nie jest tylko posągiem? On jeszcze jest Jackiem.
-A co ze mną? - zapytała, gdy Mrok odchodził. - Co stanie się ze mną?
Mrok przystanął na chwilę i zaczął się zastanawiać.
-Będziesz...eee... sprzątać? - odpowiedział, ale brzmiało to jak pytanie.
Elsa udała oburzenie, choć w sumie nie musiała udawać.
-Królowa Aredelle? Sprzątać? Jak śmiesz? Nie możesz!
Mrok roześmiał się gorzko i spojrzał na nią kpiąco.
-Nie? - zapytał. - No to patrz! Jutro będziesz zamiatać podłogi!
Else
schowałaby twarz w dłoniach, gdyby nie miała ich zakutych w kajdany.
Zamiast tego, westchnęła ciężko i zapłakała. Mrok zniknął gdzieś w innym
korytarzu i wyglądało na to, że szybko nie wróci.
TY GŁUPIA!, zawołał głos w jej głowie.
Elsa
natychmiast przestała płakać i podniosła głowę. Najdziwniejsze było, że
ten podstępny ton w jej głowie brzmiał jak głos jej siostry, Anki.
Ty tu się wylegujesz jak bóbr, a Jack tam umarł!, znów ten głos. Za ciebie!
Elsę
dopadło poczucie winy oraz upośledzone w jakimś stopniu sumienie. Głos
Anki był tak samo natarczywy i irytujący jak w prawdziwym życiu, gdy
nalegała, aby ulepić bałwana. teraz Elsa zatęskniła za tą prośbą, za
niedźwiedzim uściskiem siostry, za ciepłym kakao, no i za Jackiem....
Ej, ty! Elsa uniosła głowę. Masz zamiar patrzeć, jak Jack staje się posągiem? Przez ciebie!
Dziewczyna miała ochotę wypatroszyć za włosy ten głos, ale się powstrzymała i zaczęła myśleć nad tymi słowami.
"Ale co ja mam zrobić?, pomyślała Elsa. "Jestem przyku..."
Plan
sam się narodził, wystarczyło pamiętać o przeszłości, gdy była
uwięziona w swoich własnych lochach, w swoim własnym zamku, przez
swojego prawie-szwagra.
"Dobre stare czasy" powiedziałaby teraz, bo wolałaby psychopatę Hansa, niż opętanego psychopatę z koszmarami w łapach.
Szybko
zamroziła kajdany i już miała się ucieszyć, gdy okazało się, że Mrok
nie jest taki głupi, na jakiego wygląda. Kajdanki były lodoodporne.
Dziwnie to brzmi, ale tak było.
-I co teraz? - zapytała na głos Elsa.
-Może cię odkuć? - zapytał głos Anki gdzieś nieopodal.
Elsa
uznała, że to znowu głos w jej głowie, tylko zagłuszony potokiem myśli,
ale nie. Z tarasu wypadła po cichu Ania, ściskając jakieś ustrojstwo w
rękach. Coś podobne do klucza, ale i do zamka.
-Ania, co ty tu... - Rudowłosa zakryła jej usta ręką, przykładając palec do swoich ust.
-Cii! - oznajmiła, kręcąc głową.
Elsa
nie miała pojęcia, skąd ona tu jest, ale spojrzała w stronę balkonu.
Kristoff uparcie opierał się o barierkę i miał minę, jakby go coś
bolało. Bo go bolało. On kogoś.. kogoś wciągał po linie.
Nagle w
powietrze uniosła się jakaś dziwna istota. Miała pióra jak paw, otaczały
ją małe wróżki, wyglądające jak pomniejszona wersja niej. Jakimś cudem
Elsa wiedziała, jak jej na imię.
-Zębuszka! - szepnęła Elsa. Anka
zabrała rękę z jej twarzy i majstrowała przy kajdankach, najpierw tych
na ręce, potem na nogach.
Wróżka obdarzyła białowłosą łagodny
uśmiechem i pomachała do niej. Po linie wczłapał się facet w
czerwono-czarnym ubraniu, z tatuażami na rękach oraz gęstą, siwą brodą.
Elsa nie wiedziała również co robią Mikołaj oraz Zębuszka...O... I Zając
Wielkanocny.
Wskoczył zwinnie na taras, nie wydając przy tym
żadnego dźwięku. Piaskowy Ludek spadł gdzieś nieba, rozsiewając piękne
sny. Elsie zrobiło się cieplej, kajdany z rąk oraz jednej nogi znikły,
została teraz druga kostka i będzie wolna! Ta myśl napawała ją nadzieja
na uratowanie Jacka.
Strażnicy oraz Kristoff już mieli podążyć w
stronę Elsy, gdy nagle zatrzymali się jak wryci i wbili wzrok w lodowy
posąg Jacka. Zębuszka rozpłakała się, mleczuszki poszły w jej ślady.
Mikołaj
z niedowierzaniem patrzył na Jacka. Jego wzrok przypominał trochę wzrok
ojca, gdy patrzy na jedynego syna. Elsa teraz przekonała się, ile Jack
dla nich znaczył, byli rodziną. Jedyną rodziną Jacka, a Elsa była
intruzem, właśnie zniszczyła ich więź...
Zając Wielkanocny miał
czerwone oczy i wycofał się na balkon, pod pretekstem uspokojenia
Zębuszki, choć Wróżka latała wokół Jacka, nakłaniając go, aby żył.
Kusząca propozycja...
Kristoff podszedł do Elsy i spojrzał na nią ze współczuciem. Elsa kiwnęła ze smutkiem głową, zduszając szloch.
Ostatnia kajdanka się poddała, a Anka wstała z uśmiechem, nie wiedząc, co się stało z Jackiem.
Mikołaj spojrzał na Elsę i podszedł do niej ze srogą miną. Złapał księżniczkę za ręce i spojrzał w oczy.
-Aniu
- zaczął, a rudowłosa popatrzyła na niego wielkimi, turkusowymi oczami.
- Wiesz, że ci zawsze pomożemy, właśnie się o tym przekonałaś, ale...
Jack.
Skinął głową na zamrożonego chłopaka, a Anka spojrzała w tą
stronę spokojnym wzrokiem. Odskoczyła w bok, prawie krzycząc.
Patrzyła na siostrę takim wzrokiem, że Elsę to zabolało. Kristoff
natychmiast był przy swojej dziewczynie.
Elsa ze strachem spojrzała na Anię, która próbowała się wyrwać i polecieć do Jacka.
-Kobieto! - syknął Kristoff. - Ogarnij się! Już dobrze, koniec!
-Nie rozumiecie! Nic! - zawołała.
-Cicho bądź! Mrok zaraz tu wróci! - zawtórował Kristoff, jeszcze mocniej ją ściskając.
Nie
posłuchała się, więc przewiesił ją przez ramię, spojrzał znacząco na
Mikołaja i poszedł na taras z rozhisteryzowaną Anką, zamykając szklane
drzwi.
-Co jej odbiło? - zapytała.
Mikołaj westchnął.
-Elso,
gdy Ania była małą dziewczynką jako pierwsza Jacka widziała. -
oznajmił, co zszokowało Elsę na tyle, że nie była w stanie wziąć
oddechu. - Ty o tym nie wiedziałaś, bo siedziałaś u siebie, każdy wie,
czemu. Nie pamiętasz, gdy Ania mówiła o takim chłopaku, z którym lepiła
bałwana?
Elsa przypomniała sobie to, ale pokręciła głową. Wspominanie dzieciństwa nie należało do przyjemności.
Mikołaj westchnął.
-Wiem, Elso, że jest ci ciężko. - oznajmił. - Opętał cię Mrok, zaciągnął tu, i zmusił do teg...
-No
właśnie nie! - wybuchła Elsa. Poczuła, że coś w niej pękło. Granica
pomiędzy litrem emocji a tysiącem litrów emocji. - Ja już prawie byłam
sobą... A on... i...ja....Nie, no nie mogę. czemu to musi być takie
trudne? Czemu ja? Czemu my?
Mikołaj nie patrzył na nią jak na
wariatkę, ale z pewnością by mógł. Elsa miała rozwiane włosy, wielkie,
turkusowe oczy pełne bólu oraz trochę podartą sukienkę. Teraz nikt nie
nazwałby ją królową. Oprócz Jacka.
-Ty dla niego wiele znaczyłaś. -
oznajmił zarumienionej Elsie. - Pokaż, że on jest dla ciebie warty o
wiele więcej, niż jest. - powiedział Mikołaj, łagodnie patrząc
niebieskimi oczami. Elsa odwróciła wzrok, bo przypominały jej spojrzenie
Jacka, jednak musiała się przemóc, aby pokazać, że białowłosy jest
warty każdej ceny.
-Jack nie może już być bardziej dla mnie wart.
Mikołaj
uśmiechnął się smutno. No tak... Jeszcze dzisiaj, kilka godzin temu,
rozmawiali jak dobrzy przyjaciele albo ojciec z synem.
Elsa
podniosła się z posadzki i, otrzepawszy suknie z piasku oraz śniegu,
podeszła ze wstydem na taras. Za nią człapał Mikołaj, więc czuła się
raźniej.
Zobaczyła, że wszyscy się uspokoili, Ania nawet ją
przytuliła, mówiąc, że wszystko będzie dobrze, Zębuszka znów uśmiechnęła
się kojąco, a Zając polerował bumerangi... Elsa miała nadzieję, że to
na Mroka.
-J-jaki jest plan? - zapytała Elsa, zanosząc się na
spokój. Miała dość swojego życia. Tylko problemy i problemy. Nawet
spokojnie nie można dostać gałęzią, bo od razu umiera twój...
pracownik....
-Taki, że walczymy z Mrokiem...tylko że tylko Jack umiał go pokonać. - Zając z wyrzutem spojrzał na Elsę.
Anna walnęła go łokciem w żebra.
-Piasek
umie. - oznajmiła pewnie i spojrzała z nadzieją na złotego ludka ze
złotego piasku. Kiwnął, zgadzając się, a nad jego głową pojawiła się
dłoń z uniesionym kciukiem w górę.
Anka uklękła i wyciągnęła z
kieszeni sukni pergamin oraz ołówek. Zaczęła rysować Mroka w lewym
górnym rogu. Był to mały cień z odstającymi włosami, dla lepszego efektu
albo aby ktokolwiek rozpoznał te bazgroły, podpisała "Mrok". Potem
narysowała siebie i Elsę kilka centymetrów od niego, potem odstęp kilku
centymetrów i po drugiej stronie -prawej- nabazgrała Zebuszkę oraz
mleczuszki z Mikołajem. Królik wraz z Piaskiem byli pośrodku tego
tunelu, a wokół nich widniały bumerangi.
-Okej, więc moją bronią jest patelnia. Bronią Elsy jest...
Białowłosa pokręciła głowa, marszcząc brwi.
-Skąd masz patelnię? - wydusiła.
Anna popatrzyła znacząco na uśmiechniętą Zębuszkę.
-Zalecieliśmy do Roszpunki, naszej kuzynki. - oznajmiła.
Elsa
nigdy nie słyszała o żadnej kuzynce, ale pewnie dlatego, że siedziała
nieustannie w swojej komnacie, a Anka poznawała rodzinę. Dalszą i
bliższą.
-A więc... - Ruda się zamyśliła. - Elsa ma lód i śnieg i
takie tam. Zębuszka ty masz skrzydła, rozproszysz go. Mleczuszki zęby. -
Poparzyła na małe wróżki, wyraźnie zainteresowane jej słowami. - Tylko
proszę takie ostrzejsze. - Znów powróciła do mapy i wskazała dłonią na
Mikołaja. - Święty, ty jesteś niezastąpiony, a w ogóle już o tym
gadaliśmy. - Pojechała palcem do Zająca i Piaskowego Ludka, ale tylko
popatrzyła na niego znacząco i zrobiła kółko wokół bumerangów i piasku
lekkawo rozbawiona... Elsa chciałaby być taka pewna tego, że się
powiedzie jak siostra.
-No więc! - Klasnęła w ręce bezgłośnie - Jazd....
-Stop! - syknął Kristoff i spojrzał na królewnę z wyrzutem. - A ja?
-Dobra, kochani. - Westchnęła zrezygnowana. - Od początku.
W
końcu wyszło na to, że Kristoff będzie pilnował Jacka. No wiecie, jakby
Mrok chciałby go gdzieś zwinąć, o ile nie zginie od patelni Anki.
Elsa
wskazała, które drzwi są tymi, do których wszedł Mrok, a Anna
pociągnęła do nich siostrę, która jakoś dziwnie się zachowywała. No
tak... Przecież ona nie była przyzwyczajona do Strażników jak Ania.
Ustawiły się na miejsce. Elsa wyciągnęła rękę, Anna przygotowała patelnię i ogólnie wszyscy byli gotowi, aby zaatakować.
Plan
był taki, że Elsa miała krzyknąć imię Mroka, a on - jeśli ją usłyszy i w
ogóle jeśli zechce mu się tu przyjść - dostanie patelnią w łeb, lodem w
inne części ciała, bumerangiem w brzuch, zębami w oczy, staranują go
Yeti Mikołaja. A to wszystko w dwie minuty! No i na na koniec powtórka.
Może być dwa razy, jeśli Mrok okaże się przeżyć.
Anna porozumiewawczo na wszystkich skinęła, posłała buziaka czerwonemu Kristoffowi i zaczęła bezgłośnie liczyć do trzech.
Na trzy Elsa wrzasnęła najgłośniej jak umiała, aż podłoga zadrżała. Mrok musiał to usłyszeć, nawet jeśli jest głuchy jak pień.
Usłyszeli huk otwieranych drzwi oraz krzyk Mroka.
-Czego?!
Ale
dochodził on z lewej strony, z lewego korytarza, a nie prawego, czyli
nie stamtąd, gdzie byli. Mrok wyszedł z cienia, ukazując się zmieszanej
grupie.
Pierwsza otrzeźwiała Elsa. Walnęła Mroka lodem i przykuła
mu rękę nogę do posadzki. oszołomiony krzyknął 'Ej", lecz Elsa go
przekrzyczała.
-Jazda!
Mleczuszki na ślepo rzuciły zębami,
nawet nie trafiając, no może... nie bądźmy tacy srodzy, kilka walnęło w
jego twarz i poharatało mu policzki.
Mikołaj przywołał Yeti, ale
one zamiast polecieć na wroga, zaczęły domagać się wypłaty od
wrzeszczącego polecenia Świętego. Zając trafił jednym bumerangiem, bo
reszta powypadała mu z kieszeni. zapomniał jednak, że bumerang wraca, no
i gdy wrócił, rąbnął go w głowę, a Zając stracił przytomność. Piasek
nieudolnie wysyłał do Mroka jednorożce, motylki oraz słodziutkie
króliczki.
Anna wykazała się wielką odwagą, ale i głupotą.
Podbiegła do Pana Cieni i zdzieliła go patelnią w łeb z głośnym KLANG,
ale on po chwili bólu ją wyrwał i już miał walnąć, gdy Anka złapała za
rączkę i zaczęła się szarpać o broń z wrogiem.
-Anna, puść! - zawołała Elsa, która nie mogła miotać lodem, bo bała się, że trafi siostrę. - Zostaw tę głupia patelnię!
-Nigdy!
- zawołała bohatersko i równie bohatersko oberwała w głowę, bo skoczyła
na plecy Mroka, a ten się zamachnął i KLANG wydawało się być głupim
zrządzeniem losu.
Elsa poczuła falę wściekłości zalewającą ją.
Wrzasnęła i zaczęła zamrażać rzeczy dookoła, ale celowała głównie w
Mroka. Dostał w rękę, w której trzymał patelnię, i upuścił broń z
krzykiem "Aj!".
Kristoff odciągnął Ankę, mówiąc, że jest głupsza
od marchewki Svena, ale i tak ją kocha. Położył ja obok Jacka, chwycił
patelnię, którą wyrzucił Mrok, i ruszył na niego z groźna miną typu "Ty
dotknąć moja Anka. Ty będzieć zdzielony moja patelnia.".
Elsa
nadal dzielnie miotała lodem i trafiła nawet w drugą nogę, przykuwając
go do podłogi, choć nie wiele to dało, bo tamtą drugą nogę już uwolnił.
Teraz miała utrudnione zadanie, bo Kristoff zaczął walić na ślepo w
Mroka, a ten zdziwiony siłą śmiertelnika, był wbity z ziemię. Obrywał z
każdym ruchem, więc wolał siedzieć i tylko robić uniki. To też było złym
pomysłem, bo Kristoff zauważył natychmiast jego taktykę i teraz Mrok
oberwał patelnią w to samo miejsce, gdzie zdzieliła go Ania. Piasek
wreszcie zdołał trafić snem, choć teraz zajmował się Anią, aby nie miała
koszmarów.
Nad głową Mroka latał Jack i walił go laską, gdy
tylko ten chciał wstać. Zębuszka zmotywowała swoje mleczuszki i teraz do
Mroka doszła wielka fala ostrych kłów. Kristoff szybko złapał Elsę za
ramię i przyciągnął do siebie, aby nie oberwała przypadkiem zębem, nie
koniecznie ludzkim.
Mrok upadł na ziemię, ale Jack znikł znad jego
głowy. Elsa zmarszczyła brwi i popatrzyła pytająco na Piaskowego Ludka.
Piasek wzruszył ramionami, a nad nim pojawił się znak zapytania.
Elsa
spojrzała na swoją siostrę, która przed chwilą też śniła o Jacku, ale
teraz miała sen o reniferach. Elsa przeklęła się za to, że spojrzała na
Jacka, bo mało brakowało, a by zaczęła ryczeć jak opętana. Nie widziało
jej się być morderczynią. A już na pewno nie chciała być psychopatyczną
morderczynią.
Dawny błękit lodu zbielał i wyglądał teraz jak
zamrożony posąg w kolorze... zwykłej wody? Trochę niebieskości było na
jego sercu oraz ustach. Elsa nie mogła się powstrzymać. Po jej polikach
spłynęły łzy.
Spojrzała błagalnie na Mikołaja.
-Macie jakieś
lekarstwo? - spytała. Mikołaj spuścił wzrok, milcząc. - Pytam, czy
macie jakieś lekarstwo, bo, jeśli nie zauważyliście, Jack umiera!
Jej głos potoczył się echem po sali, wypełniając pokój rozpaczą.
Nagle Kristoff ukląkł obok Anny i rozpiął jej kurtkę. Elsa była oburzona.
-Kristoff! - krzyknęła, ścierając łzy. - Co ty wyprawiasz?!
Kristoff
pogrzebał w kieszeni kurtki, nie ściągając jej, co wyglądało
dwuznacznie. Z triumfalnym okrzykiem wyciągnął fiolkę z metalicznym,
różnokolorowym płynem.
Już miała krzyknąć, że jakiś majonez - nie
pytajcie, czemu akurat majonez - ich nie uratuje i zalać się łzami, gdy
nagle rozpoznała ten płyn. Lekarstwo. Strażnicy najwyraźniej rozpoznali
swój eliksir i uśmiechnęli się promiennie.
-Och! Ania ma jeszcze eliksir! - wydusiła wzruszona Zębuszka.
Mikołaj szybko podbiegł do Kristoffa.
-Podaj
tę fiolkę, młody człowieku. - poprosił, wystawiając rękę. Kristoff
położył maleńki eliksir w jego dłoni, która była dwukrotnie większa od
jego głowy. Mikołaj natychmiast podszedł do Jacka i.... zaczął się na
niego gapić.
Elsa nie mogła uwierzyć, że Mikołaj nic nie robi.
Błękit powoli opuszczał jego serce, choć niebieskość na ustach
pozostała. Szybkim krokiem, potykając się, białowłosa doczłapała się do
Świętego, wyrwała mu fiolkę z rąk.
-Ej! - krzyknął. - Oddawaj!
Elsa nie usłuchała. Wyciągnęła ramię, aby dotknąć ust Jacka fiolką.
Nagle
Mikołaj dostrzegł w jej sukni coś dziwnego... mniej więcej przy żebrach
widniała ciemna plama. Do Świętego dotarło, że Elsa nie wyzbyła się z
siebie koszmarów. Krzyknął natychmiast, aby się zatrzymała. Żył bardzo
długo i wiedział, co się może stać, jeśli Elsa, mająca w sobie koszmary,
zabierze sie za pomoc, gdzie maczał ręce Mrok.
Jak sama
powiedziała - Mrok ją opętał i wtedy, zamroziła chłopaka. Jack mógłby
się nie obudzić. Nigdy. Ba! Nie obudzić się. Po prostu by umarł.
-Elsa,
nie rozumiesz. - zawołał i złapał dziewczynę za ramię. Wyrwał fiolkę z
jej dłoni. Dziewczyna patrzyła na niego z osłupieniem.
-Chcę go uratować! - krzyknęła. - Lepiej oddawaj tę fiolkę, Święty!
Mikołaj pokręcił głową, położył rękę na ramieniu Elsy, a ta ugięła się pod jej ciężarem.
-Kochanie,
masz w sobie jeszcze koszmary. - oznajmił. - Nie mogłabyś go
uratować.... Tylko byś zmarnowała lekarstwo. Jak on ożyje, nie będziesz
mogła się do niego zbliżać, dopóki nie pozbędziesz się koszmarów.
Elsa
wyglądała, jakby ktoś jej powiedział, że zostało jej tylko 5 sekund
życia. W sumie tak się czuła. Życie bez Jacka... Miała ochotę płakać.
Najwyraźniej musi oddać wszystko, aby mieć wszystko. Aby mieć Jacka.
Mikołaj
podszedł do Jacka i potarł mu buzię płynem. Jego twarz zaczęła nabierać
kolorów, włosy się poruszyły, jakby pod wpływem wiatru. Mikołaj wlał
zawartość fiolki do ust chłopaka i patrzył z uśmiechem na ustach, jak
ten znów staje się żywy.
Bluza miała ten sam granatowy kolor,
spodnie khaki, bose stopy. Jego twarz była blada, ale i lekko
zarumieniona, srebrzyste włosy mieniły się szronem, a śnieżnobiałe zęby
wykrzywił w uśmiechu. Elsa wpatrzyła się w niego i zauważyła, że... że
on uśmiecha się do niej. Mrok leżał nieopodal z zębami we włosach i
ubraniach, Kristoff grzebał przy kurtce nieprzytomnej Anki, która w
ogóle spała obok niego na ziemi, a... a on jak i Elsa myśleli tylko o
tym, czy nic im nie jest.
Królowa odwróciła wzrok ze łzami w oczach, zastanawiając się, jak pozbyć się koszmarów.
Jack posmutniał, zdziwienie namalowało się na jego twarzy.
-Co jej jest? - zapytał Mikołaja. - Nie mówicie, że Mrok nadal ją kontroluje. Zabiję drania.
Mikołaj
westchnął. Anka w tym czasie sie obudziła i zaczęła przyglądać się
sytuacji ze zdumieniem. Wszyscy wokoło też zdziwili się, gdy Elsa
odeszła kilka kroków, zamiast go ucałować albo grozić, że go zabije, gdy
jeszcze raz tak zrobi.
Święty opowiedział, o co chodzi. Wszycy
zaniemówili i ze współczuciem patrzyli na Elsę, która próbowała zamrozić
na na nowo kajdany Mroka. Zrobiła tak naprawdę to już dawno, ale
musiała czymś zająć ręce. Prawie nie panowała nad ich drżeniem. Dużym
wyzwaniem było podejście do Anki. Ukradkiem spojrzała na Jacka. Patrzył
na nią, jak każdy inny tutaj. Elsa chciała zniknąć, zamienić się w
posąg. Wszystko jest lepsze od... od tego!
-Anno, możemy wracać? -
zapytała, po czym skinęła na Mroka. - Unieruchomiłam go najlepiej jak
umiałam, ale przydałaby mi się pomoc, może Straż...
-Ja ci pomogę!
- wyrwał się Jack i chciał ją złapać za ramię, ale się wyrwała. Jack
spojrzał na nią smutno. W jego oczach widać było wyrzut i bunt. Elsa
wiedziała, że ma gdzieś to, że nie mogą być blisko siebie, bo to mu
szkodzi. Oczywiście, ma to gdzieś. Ale Elsa nie. Zniesie wszystko, aby
nic mu się nie stało. Elsa sama na sobie zrobiła wrażenie, tak myśląc.
-Chodźmy do domu - oznajmiła, przytulając sie własnymi ramionami. - Będę na tarasie.
I wyszła.
Jazda
saniami była bardzo przyjemna. Jack latał obok sań, nad nimi oraz, ale
rzadko, siedząc w nich. Czuł się doskonale, ale coś go bolało, choć nie
umiał określić, co dokładnie mu dolega.
Cały czas patrzył na Else,
próbując ją rozśmieszyć albo chociaż poprawić chumor. Ale nie! Ona
przytuliła się ramionami i nerwowo rozglądała dookoła, a gdy widziała
Jacka, to spuszczała wzrok. Jakby sie go bała...
Jack wiedział, że
ma jeszcze w sobie troche koszmarów i że może go wybuchnąć, gdy tylko
się zbliży, ale... ale go to nie obchodziło. Jeśli Elsa miałaby byc jego
ostatnim wspomnieniem, spoko, może umrzeć pod wpływem jej dotyku,
którego teraz pragnął jak jeszcze nigdy w.... TFUUUU!
Jack usiadł na czubku sań, próbując ochłonąć.
"Stary.... zwolnij konie", pomyślał. " Jeszcze nie dawno wciskałeś kit, że to twoja szefowa".
-To wcale nie kit... - mruknął do siebie.
Anka spojrzała na niego zdzwiona. Spuścił wzrok, a ona uznała, że naśladuje Elsę i sie roześmiała.
W
saniach był teraz tylko on, Mikołaj, który miał zmartwioną minę - a ten
koleś zwykle jest wyszczerzony, uwierzcie!, -Kristoff, Elsa oraz Anka.
Zebuszka
poleciała poszukać zębów, Zając postanowił jej pomóc, a Piasek zniknął,
aby umilać sen dzieciom pięknymi, piaskowymi obrazami.
Zamek z
lotu ptaka był jeszcze piękniejszy niż z widoku... z ziemi? Taa, chyba
tak. Jack zeskoczył z sań, a Elsa krzyknęła cicho ze strachu, co
wywołało u chłopaka uśmiech.
"A jednak jej zależy..."
Poleciał
do zamku, wytwarzając puch. Było bardzo późno, więc nikt nie latał po
ulicach, wrzeszcząc na widok sań Mikołaja "Chryste, chyba za dużo
wypiłem!"
Wszyscy wysiedli z sań, oprócz Mikołaja.
-Dobranoc! - zawołał, zdobywając się na uśmiech. - Uważajcie na siebie. - Mówiąc to, wydawał się patrzeć na Elsę i Jacka.
Białowłosy wyszczerzył sie promiennie.
-Czemu nie, prawda? - zapytał. - Miło by było, tak dla odmiany, być bezpiecznym.
Mikołaj złapał sie za brzuch i roześmiał. Był to szczery śmiech.
-Tak.... No to cześć! - Jak przyleciał, tak odleciał.
Kristoff machnął na Jacka, Anka spała na jego rękach, sliniąc się obficie.
-Do jutra! - zawołał z usmiechem.
Kristoff skierował sie do zamku, ale tylnym wejściem, bo było bliżej komnaty Anny.
Jack
ukradkiem widział, że Elsa mocniej się przytula. Nie sądził, aby było
jej zimno, ale i tak dobrze, że miał ze sobą swój płaszcz, który
zostawił w saniach kiedyś... dawno temu. Tysiąc lat temu? Chyba tak....
Podskoczył
do Elsy i otulił mocno płaszczem. Przytulł ją, czując uścisk gdzieś w
środku. Bolało go... A ten ból pogłębiał się z każdym ruchem... Ona
odskoczyła, zrywając z siebie nakrycie.
-Nie, Jack. - odezwała się
i zaczęła zmierzać szybszym krokiem do zamku. Jack ledwo za nią
nadążył. Szli teraz równym krokiem, ale chłopak próbował złapać ją za
rękę albo przykryć płaszczem, bo zaczęła dygotać.
-Zostaw mnie. - wydyszła z bezsilnością. - To już jest dla nie ciężkie, nie utrudniaj tego, proszę....
Białowłosy przewrócił oczami.
-Oj bez przesady! - zawołał. - Po prostu pozbądź sie tych koszmarów i tyle! O, może zmień sukienkę?
Niebieskooka prychnęła, co brzmiało, jakby kichnęła.
-To
nic nie da! - Zatrzymała sie nagle i spojrzała Jackowi w oczy. Między
nimi był odstęp dwóch metrów. - Od jutra sam pracujesz, wrócę dopiero
wtedy, gdy nie będę ci grozić.
Jack złapał ja za rękę, poczuł jakieś dziwne pulsowanie, ale jej nie puścił.
-Mam to gdzieś, Elsa! - zawołał. - Po prostu nie mogę tak. Ja się nie boję, nie musisz mnie chronić.
Elsa wyrwała sie i popędziła do zamku, ocierając łzy z twarzy. Jack złapał ja dopiero przy jej komnacie.
-Elsa, stój! - krzyknął, a ona się zatrzymała.
-Nie chcesz mnie krzywdzić, ale krzywdzisz mnie, gdy robisz między nami mur, bo ja...
-Nie mów tego, Jack! - zawołała, odwracając się gwałtownie. - To... niemożliwe.
-Nic nie jest niemożliwe. - oznajmił.
Potem zrobił coś, co zszokowało i ją, i go samego. Podszedł do niej, przybliżył twarz do jej twarzy i ją pocałował.
Elsie
serce zaczęło bić szybciej, ale poczuła taką ulgę, że można by było
powiedzieć, iż wszystkie jej problemy zniknęły. Jego usta były gładkie i
ciepłe, czuła zapach mięty.
Wsunęła ręcę w jego włosy. Poczuła
szron na dłoniach. Wiedziała, że nie powinna tego robić, powinna sie
odsunąć, bo robi Jackowi krzywdę, ale nie mogła.
Jack czuł się,
jak nigdy w życiu. Coś go niby tam bolało, ale nawet tego nie czuł.
Wiedział, że jeśli teraz skończy, to nigdy więcej nie będzie mieć okazji
tego powtórzyć. Nigdy.
Odkleili się od siebie, Elsa popatrzyła na
niego ze łzami w oczach. Jack był uśmiechnięty tak promiennie, że Elsa w
końcu też się wyszczerzyła.
Przytulił ją, czując ból i zimno w klatce piersiowej. Nachylił się do jej ucha.
-Elsa, ja myślę, że zakochałem się w szefowej, co mam zrobić?
Pochylił się ku niej, aby znów ją pocałować i to zrobił. Elsa ogarnęłą fala ciepła. Na poczatku nie rozumiałą jego słów, ale...
Po
zrozumieniu jego wypowiedzi, umysł Elsy zaczął działać. Było jej bardzo
przyjemnie, ale... musi to skończyć, bo Jackowi dzieję sie krzywda.
Czuła zimno na ciele. To zimno biło od Jacka, ale nie było przyjemne...
Z
wielkim żalem oderwała sie od niego i wpadła do swojej komnaty,
zatrzaskując za sobą drzwi. Oparła się o ścianę i zalała łzami.
Jack
stał przed jej pokojem przez dobre kilka godzin, nakłaniając, by
wyszła. Przepraszał ją, że to zrobił, że to sie nie powtórzy, a problem
był w tym, że białowłosa chciała to powtórzyć, co oznaczałaby, że chcę, aby Jack cierpiał....
Chłopak
oparł sie o ścianę, dokładnie po drugiej stronie, Elsa opiearała o tę
sama. Zapatrzył się w obraz przedstawiający władczynię na ścianie
naprzeciwko. Nadal czuł jej usta na swoich.
Następnego
dnia, jak zapowiedziała królwa, szefowa Jacka nie pojawiła się w pracy,
jednak chłopak bardzo się starał, aby wzmocnić bezpieczeństwo zamku
oraz samej władczyni.
Chodził pod jej komnatą, rozmawiał z nią
przez drzwi - mówiąc rozmawiał, myślę - stał przed drzwiami jak idiota i
gadał do drewna - raz nawet śpiewał jej piosenkę, a fałszował tak
głośno, że brzmiał jak rodzący kot podczas marcowania.
W końcu
Elsa musiała go stamtąd zabrać, choć nie mogła przestać się uśmiechać,
gdy znów go zobaczyła. Unikała go jak ognia przez ten tydzień, mimo ich
rozłąki, czuła nadal smak jego ust. Boże... czemu?
-Jacku, natychmiast przestań. - rozkazała mu, zachowując należny odstep pięciu metrów. - Znajdź sobie kogoś innego.
Chłopak
spojrzał na nią z uśmiechem. Miała na sobie ładną, biało-niebieską
suknie z ludowymi wzorami. Jej włosy były związane w kłosa i kładły się
na jej ramieniu, lecz opadły, gdy z trzaskiem zamknęła drzwi i spojrzała
na niego srogo, choć udawała ten chłód.
Tak naprawdę chciało jej
się skakać z radości, bo go widzi. Nawet nie mogła wyrazić słowami, jak
za nim tęskniła. Znaczy.... Ona bardzo lubiła Jacka, bo był jej
pracownikiem oraz dobrym towarzyszem rozmowy.
Jack pokręcił głową, szron połyskiwał na jego włosach.
-Nie chcę nikogo innego.
Gdy to mówił, Elsa przygryzła wargi, zaciskając powieki. Przeszła się pokoju, nie patrząc na niego.
-Jack, a jak będzie ktoś lepszy, to czy...
-Ale
nie ma nikogo lepszego! - przerwał jej chłopak krzykiem. Złapał ją za
rękę i przyciągnął do siebie, Elsa przeszła pod jego ramieniem i
rozplotła swoją rękę z jego.
-Nie możesz tak mówić, bo dopóki ja
nie pozbędę się koszmarów, to nie mamy szans... - Westchnęła. - Nawet
bez koszmarów nie mamy szans, bo...
-Bo jestem zwykłym wieśniakiem?
- zapytał, ale jego pytanie brzmiało samo w sobie jak odpowiedź. - Aha.
Już rozumiem. No to do... kiedyś tam.
Odwrócił się.
-Ale Jack... nie.
Położył dłoń na klamce, ale nie spojrzał na Elsę, która stała teraz tylko dwa metry za jego plecami.
-Już
dobrze, Elsa. - oznajmił, ale jego głos miał ton, jakby mówił: "Nic nie
jest dobrze, do cholery." - Może wyjdziesz za Hugo? - zaproponował. -
Przyjeżdża jutro.... Ciekawe czemu.
-Jack, to nie tak. On musi mi...
Jack nie usłyszał dalszego tłumaczenia, bo wyszedł, zatrzaskując drzwi.
Elsa
powitała Hugo z udawaną uprzejmością, bo miał jej pomóc. Ponoć był
ekspertem od oczyszczania duszy ze złości, gniewu i koszmarów. Dziwne,
że brat Hansa miał taka pracę... Hans powinien był się z nim spotkać.
Ale
Elsa nie zamierzała oceniać Hugo tylko dlatego, że ma tak okropnego
brata. Dostrzegła, że chłopak jest bardzo bystry oraz zabawny.
-A
więc, słyszałem, że masz problem, królowo. - zagadnął w pokoju dziennym.
- W sumie, po to właśnie tu przyjechałem, aby ci pomóc.
Siedzieli obok siebie na fotelach, położył swoją dłoń na jej dłoni. Nie zabrała jej, choć miała na to ochotę. I to wielką.
-Mam problem taki, że... miałam ostatnio nieprzyjemne spotkanie i to... eee...
Hugo spojrzał na nia wyrozumiale swoimi głebokimi oczami w kolorze bagien.
-Spokojnie, królowo. Czasami spotykam osoby, które miały bardzo dziwne sposoby zakoszmarania swoich serc.
Elsa odetchnęła głośno. Zmrugała i zabrała rękę, pod pretekstem potarcia nosa.
-A więc... tak, nie do końca moje serce ma w sobie koszmary. Bardziej.. dusza... ciało.
Hugo usmiechnął się kojąco.
-Dusza i ciało aż tak nie różnią sie od serca. - wyznał cicho.
Władczyni pokiwała głową.
-Czy możesz mi pomóc?
-Oczywiście!
Czy nie po to tu jestem? - powiedział, uśmiechając się, lecz po chwili
spoważniał. - Niestety, nie mogę się całkowicie pozbyć koszmarów, o to
ty musisz się postarać, dobrze?
Elsa kiwnęła głową.
-Pewnie. Nawet nie sądziłam, abyś chciał mi pomóc.
-No... to zaczynajmy.
Elsie
kuracja u Hugo przypominały lekcje władania lodem w dzieciństwie. Głos
chłopaka był tak samo łagodny i kojący jak jej ojca. Jednak lekcje
zżerały tyle energii i mocy, że Elsa kładła się wykończona, nawet nie
doczołgując się do łóżka.
Kiedyś zasnęła na korytarzu, jakimś spodobem znalazła się w swoim łóżku.
Księżniczka przychodziła
do niej codziennie, aby przynieść śniadanie oraz porozmawiać. Elsa
dowiedziała się, że Ania i Kristoff zamierzają pojechać za granicę na
tydzień, aby pozwiedzać. Białowłosa rozumiała. Byli młodzi, chcieli
zwiedzać, byli zakochani.... Tylko że jej siostra nie była wiele młodsza
od niej, a władczyni zachowywała się, jakby była od ani starsza o co
najmniej 20 lat.
Rozległo się głośne pukanie, Elsa nadal drzemała w łóżku, ale gdy usłyszała hałas, spadła z łóżka.
Dokładnie w tej samej chwili, do jej komnaty wpadł Jack.
-Chryste! - zawołał.
Podbiegł
do niej i, odłożywszy tacy z jedzeniem na stoliczek, pomógł Elsie
wstać. Niebieskooka poprawiła swoje włosy w nieładzie na w miarę
przyzwoity kok i wgapiła się w Jacka. Czuła, że nadal nie może być przy
nim, choć bardzo chce i lekcje są bardzo satysfakcjonujące.
-Jedz.
- powiedział, a ona złapała rogalik. Popatrzyła na niego pytająco. Był
wychudzony, kości policzkowe odstawały, a pod oczami miał dwa sine
księżyce, jakby nie spał nocami.
-Już jadłem. - skłamał. - A w ogóle nie jestem głodny.
Tu
akurat mówił prawdę. Co prawda nie zażywał odpoczynku od jakiś....
pięciu dni? Od rozmowy z Elsą minęły dwa tygodnie.. A! Więc tak nie spał
od jakiś pięciu dni, nie licząc drzemek w stajni, gdzie dotrzymywał
towarzystwa Ance. Musiał przecież coś robić, prawda?
Odkąd Elsa
wyraźnie go odepchnęła, nie zamierzał się nią przejmować. Sama
sugerowała, aby znazał kogoś innego. Bardzo dobrze! Ona ma Hugo, a
on.... W sumie to nie ma nikogo. E, tam.. Nikt nie jest mu potrzebny do
szczęścia.
Popatrzył na Elsę, która odsunęła się na drugą połowę
łóżka i w skupieniu połykała rogalika z dżemem. Jack nie powiedział jej,
iż specjalnie dla niej nauczył się gotować... Znaczy, nudziło mu się i
to w sumie nie było specjalnie dla niej. Miał ochotę poduczyć się
gotowania i tyle.
Tak czy inaczej, sam upiekł jej śniadanie.
Wstał,
uznając, że nic tu po nim. Elsa nie protestowała... i to go bolało
najbardziej. Że ona nic nie robiła, jakby było jej obojętne to, czy
kiedykolwiek wróci do wspólnej pracy, czy kiedykolwiek go przytuli
lub... pocałuje.
Jack zacisnął zęby i wyszedł z pokoju, zatrzaskując drzwi. Oparł się o ścianę, złożył dłonie i czubkami paców dotknął podbródka.
Głos
w głowie. Jack zanotował w swoim umyśle, że jest nachalny, prześwietla
jego umysł i duszę, wyczuwajac każde kłamstwo, ale i tak wciska kit.
Nie. Nie. Nie.
To.
Jest.
Twoja.
Szefowa.
Przeliterować?
SZE-FO...
-Dość! - krzyknął Jack i puścił się biegem wzdłuż korytarza.
Niechcący
potrącił po drodze kilka osób ze służby, choć chciał przeprosić, pomóc i
zapytać, czy wszystko w porządku, to nie mógł. Nie mógł. Mógł tylko
biec, wzbić się w powietrze i obiecać, że nigdy nie wróci do tego
przeklętego pałacu, ani do Arendelle. Ani do Anki, Kristoffa czy nawet
Elsy.
Nigdy.
Elsa przełknęła ostatni
kęs rogalika, czując ucisk w gardle. Był jakiś dziwny. Taki trochę za
bardzo upieczony, ale bardzo dobry w smaku, bo cynamonowy, czyli taki,
jaki Elsa uwielbiała. Dziwne... Nie mówiła tego nikomu oprócz Jacka...
O, kurczę...
Elsa
wypluła kawałek swojego śniadania na talerzyk. Bóg jeden wie, czy się
nie zatruje! Przecież Jack to kompletna łamaga w kuchni! Pewnie pomylił
cukier z solą, a sól kuchenną z solą drogową.
Elsę od samego myślenia o białowłosym w kuchni rozbolał brzuch.
Wstała
z łóżka, wypiwszy herbatę zrobioną, dzieki Bogu, przez Ankę - liściki
na saszetkach, zawsze pisze głupawe wierszyki - pościeliła łóżko i
podeszła skocznym krokiem do szafy z ubraniami. Nuciła pod nosem. Dziś
miała dobry humor, co było dziwne, bo położyła się bardzo późno, gdyż
wypełniała przez całą noc papiery dotyczące dróg torowych prowadzących
do królestwa nieopodal.
Założyła ładną, przewiewną, acz stosowną
suknie z białego jedwabiu. Miała odsłonięty obojczyk i ramiona, ale na
tym odkrywanie się skończyło. Guziki szczelnie zapięła na plecach.
Ustawiła się przed lustrem i od razu pożałowała, że nigdy w życiu nie
nauczyła się jak uzywać kosmetyków.
Zwykle Maria, która opiekowała się nią i Anią od dziecka, plotła jej włosy, robiła makijaż i przygotowywała sukienki.
O garderobę Elsa umiała zadbać, o fryzurę też - właśnie zrobiła sobie z białych włosów kłosa - ale makijaż?
O, nie, nie.
Pierwszy raz musiała przyznać, że Anka umie coś o wiele lepiej. A więc, co zrobiła królowa?
Oczywiście, zawołała siostrę.
Ania przyszła od razu, cała w skowronkach, jak zawsze. Uśmiechnęła się promiennie na widok niebieskookiej.
Księżniczka
miała na sobie zielone spodnie, które wyglądały jak przerobione ubranie
robocze Kristoffa, ale Elsa nie zamierzała siostrze tego mówić,
zwłaszcza, że to mogłoby być prawdą, a Ania tylko by się wyszczerzyła z
radością...
Na czarna bluzkę zarzuciła beżowy sweter w
pomarańczowe kropki, na jej nogach tkwiły baletki w tym samym odcieniu.
Makijaż miała delikatny, ale wyglądał tak cudownie, że władczyni
patrzyła na niego takim wzrokiem jak na jakieś piękne zwierzę w zoo.
Tylko lekkie pociagnięcia przy powiekach i odrobina oranżowej pomadki, a
kobieta już wygląda jak Afrodyta.
-Tak, Elso? - zapytała. - Wołałaś mnie.
Elsa
obdarzyła siostrę ciepłym uśmiechem. Ostatnio rzadko rozmawiały przez
natłok pracy, której obie miały już dość. Królowa preczuwała, że
księżniczka z trudem chowa skaczące ze szczęścia emocje, bo Elsa się do
niej odezwała.
-Tak, bo ja...emmm... - Dziewczyna podrapała się po
głowie, próbując dobrać słowe, które - jako królowa, już ułożyła w
głowie, ale nie chciała ich wypowiedzieć. - Możesz mi pomóc? Nie umiem
robić makijażu...
O dziwo, Anna roześmiała się głośno, Elsa czuła
się zgorszona, ale jej siostra potknęła się o własne nogi, idąc i prawie
zaryła twarzą o podłogę, więc władczyni wyprostowała się w lepszym
nastroju.
-Oj, Elso. - zaszczebiotała. - Oczywiście, że ci pomogę! Pokaż tę swoją piękną twarz!
Ujęła
jej policzki w dłonie i zaczęła się przyglądać, mrużąc błękitne
oczyska. Puściła siostrę i popukała palcem w kącik ust, myśląc
intensywnie.
-Już wiem!
Po chwili Elsa siedziała w fotelu swojej sypialni... Chyba..
Otoczona kłębem pudrowego dymu, tsunami pędzelków do powiek oraz zatrzęsienie masakr.. Oj, maskar.
Królowa cały czas przymykała oczy, a uchylała powieki tylko wtedy, gdy Anka ją o to poprosiła.
-Troszkę
w lewo. - nakazała rudowłosa, majstrując przy jej policzkach. Elsa
odważyła się otworzyć oczy, ale zobaczyła tylko Anię wystawiającą czubek
języka w skupienia. Wyglądało to komicznie. Białowłosa się roześmiała, a
księżniczka - ku zdziwieniu władczyni - uciszyła ją morderczym
spojrzeniem, jakby makijaż to była kwestia życia i śmierci.
Po
kilku minutach łaskotania jej twarzy, jeżdżenia jakimiś kolistymi
przedmiotami po jej ustach i modelowania jej rzęs, była gotowa.
-Ta-dam! - krzyknęła Anka, odstłaniając zakryte prześcieradłem lustro.
Elsa
ujrzała w lustrze jakąś dziwną istotę z kosmosu. Miała idealny
makijaż... Białe powieki, cudownie kontrastujące ze śliwkowymi ustami
oraz turkusem jej oczu. Nie miała żadnego pudru, czy kremu lub tapety.
Jej skóra była gładka i bez niedoskonałości.
Białowłosa z trudem się rozpoznawała.
-Podoba
ci się, siostro? - zapytała księżniczka. Władczyni dostrzegła ją w
lustrze opartą o fotel, na którym siedziała. - Moim zdaniem jesteś
najpiekniejszą królową na ziemi!
Elsa się zarumieniła, wstała z krzesła i przytuliła siostrę. Nachyliła się do jej ucha i wyszeptała podziękowania.
Ten dzień miał być naprawdę dobry.
Miał.
---------------------------------------------------------------------
A więc ten dzień nadszedł.... Loony napisała rozdział - w sumie nie trwało to tak dlugo - a ty już go przeczytałaś....
Jak wrażenia?
Oczka bolą od czytania?
Może główka?
A może się walnęłaś z nadmiaru wrażeń w goleń?
Pisz na dole, tam jest taka specjalistyczna rameczka, która zabierze Cię do krainy komentarzy.
Dziś
jest 22 maja. Mam dziś urodziny. Niy jestem starsza, ale jakoś nie
czuję się inaczej. Ani nie zmądrzałam, ani specjalnie nie
wypiękniałam.... No ni wim.
No ale rozdział miał być 22, to jest 22.
Mam nadzieję, że czytasz to po szkole i że weszłaś tutaj tylko z nadzieją na nowy rozdział, która się spełniła.
A więc do nastepnego razu za jakieś dwa posty ;D Następny rozdział pisany będzie przez naszą kochaną Bellę <3
A, no tak! O, bogowie, zabiłby mnie, gdybym zapomniała xD A więc tak to jest link to bloga Syna Hadesa ^^
Zimne buziaki i przytulasy ;***
LOONY
Wszystkiego najlepszego!!!! I bedę znów czuwać czy jest następny rozdział. Mam nadzieje że Elsa pozbędzie się w końcu tych koszmarów, i odnajdzie Jacka.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego!!!!!! Czytałam z zapartym tchem jak nigdy. Mega mi się podoba
OdpowiedzUsuńAWW <3
UsuńKochamy, kochamy za komentarz <3
*bez skojarzeń* xD
FENKJU FERI MACZ!
Trzy słowa, kurde: to jest zajebiste :*
OdpowiedzUsuńBoże jak ja na to czekałam, kocham Was!!!!
Wszystkiego najlepszego Loony! :*
Właściwie to sa trzy słowa i emotka xD łoj, Lunii, nie bonć taka dokłatna ;p
UsuńWidzisz, Masia?! Kocha NAS i gówno mnei obchodzi, że myślisz, że jestem FEJWRYT -,- Ty jesteś lepsiejsza, ty głupia ;**
Dziękować, dziekowac ^^ Dostałakm dwa bony do empika!! Będą książki, będzie pompa xD HAHAHAH
(To ja Masia, tylko z innego konta gdyż zdałniony tablet ma problem. Tl konto też jest naszej trójki)
UsuńOj, oj bo pójdzie spojler! Nie pogrywaj z moim ścisłym rozumowaniem a poza tym sama mówiłaś, że ja..... W każdym razie i tak ty masz będziesz musiała podjąć do działania skutek a ja powód, więc obie zostaniemy... Spojlery, spojlery wszędzie. Okej, koniec. Wystarczy! XD
-.-
OdpowiedzUsuńNienawidzę
-.-
Zgwałcę
-.-
Zabiję
-.-
I jeszcze raz zgwałcę
-.-
"Najwyraźniej musi oddać wszystko, aby mieć wszystko."
To był cios we mnie! Ty... podstępna solenizantko! :c
No ale romantyzmy to Ty pisać umiesz. Po prostu przez cały czas miałam otwartą gębę *0*
Oni są tacy słooodcy ^^
I jak Jack... Ooooooo :3
Szczerze, jestem bardzo ciekawa, co zamierzacie wprowadzić teraz, gdy są już tak blisko wielkiej miłości ♡
I jak on mógł pomyśleć, że ona i Hugo... Fuu :Q
Oby Jack nie zrobił niczego głupiego!
Jeden z najlepszych rozdziałów ^^
Wiele razy się uśmiałam :D
I super się czytało ten dopisek pod rozdziałem. Tak na Ty ^^
Pozdrawiam, jeszcze raz życzę 100 lat i kiedyś Cię w końcu zamorduję -_-
A więc powiadasz, że ciekawisz się jakże dalej to pójdzie? Hmmm. HA! TO SIĘ ZDZIWISZ! Znaczy... Dziewczyny mnie wypatroszą pewnie za spojler, ale co tam! Po prostu czekaj a będzie dobrze. Obiecuję!
UsuńMasia :}
Nie spojlerów, bo to twoja wina, co się stanie xD No w sumie... To wina naszej mentorki do pomysłów ;D
Usuń________
Zgwałcisz? Martwe ciało? Okeeej.... Robi sie dziwnie ;"D
Ten cytat nie był specjalnie. Nie, nie. Dopiero po przeczytaniu sobie skojarzyłam i takie wut, że omg kamienie na szaniec O.O
Taaa.... romantyzmy. Szkoda, że tylko to ;-; No wiesz, się czyta, się pisze jakieś durne uczucie, porównan ia, troche bicia serca, nierównego oddechu i BADUMKASZUM! Masz świetne romansidło -,-
Elsa i Hugo fuu? ;3 To bardzo fajnie, bo.... Ach, nie, nie, nie. NIE MA SPOJLERÓW!
Jack. Nie. Zrobił.Nic. Głupiego. HAHAHAHAH XD Ale sie uśmiałam ;D AHAHAHH
Ty to jesteś dowcipna, Iga ^^
*u* Na...najlepszych? Oh, you! You stahp xD
T=Buziaki zimne i takie tam ;***
Lunałka
Jak by co tu Maśka, tyle że z innego też NASZEGO konta bo tablet ma problem i ból tyłka, jeśli go ma.
UsuńTe! To wszystko przez moje powody i skutki a swoją drogą to przez sylwester z mentorką. Proszę bardzo, nie miałam powodu, mentorka anonim pieprzła powód i ta dam. Elsa i Hugo? A nie Elsa i Jack? Myślałam, że nasza mentorka powiedziałla, że Jack. Czekaj, jak to było... Mniejsza! No weź teraz jak napisałaś, że to mój pomysł to będzie niezła pompa! Eeeee, poooompa. XD
Wszystkiego naj i wgle~! Rozdziała zajebis... świetny! Koffam wass*^* czytam sobie początek i takie "wtf!? Mrok? Elsa? Jack? " potem sporo zamieszania i takie tępe "co...?" Myślałam, że mhroczna Elsa będzie się ciągnąć przez kilka rozdziałów, ale nie! I to mnie troszke zdziwiło, bo zwykle gdy czytam bloga i jakiś fajny wątek zaczyna się i kończy w jednym rozdziale to czuje niedosyt... a tu wręcz przeciwnie! Waa~ idealnie, że tak to ujmę, gdybyście ciągnęłyto przez kilka rodziałów to byłoby to (przynajmniej dla mnie) męczące.
OdpowiedzUsuńTen moment ze strarznikami >.< kyaaa zając polerujący bumerangi i Elsa mająca nadzieję, że to na Mroka. Rozwaliłam mnie cała akcja od planu Anki do odczarowania Jacka XD i wkór... wkórzony Kristof śmiechałam XD
Skoda ze Dzak odleciał... *dziecięcy smutek*
Jack wracaj tam i śpiewaj Elsie kolejną serenade! Jak nie po dobroci to umówi sie z tobom ze względu na dobro swojego ludu, przecierz nie chciałaby żeby wszyscy mieszkańcy jej królestwa stracili słóch... taa! Każdy powód jest ważny XD
Weny, i mam nadzieje, że nowy rozdział będzie tak samo genialny
Nie dopatrzyłam się żadnych błędów poza małą literówką "Jack pomyślała [...]" da fuck? Przez pięć minut ryłam się jak głupia do telefonu i takie "Jack, czy my o czymś nie wiemy...? O.o" No ale nic ja się smieje ze wszystkiego nawet hołdu pruskiego ( no błagaaam jak sie ogarneło hetalie to teraz każda lekcja historii wygląda tak samo) więc nie mcie sie czym martwić :3
Jaszcze raz weny i wgle wszystkiego~
P.S. obrazek wyśle wam za momencik i nie obraże sie za dedyka *mruga porozumiewawczo*
P.S.2 sory za błędy jak sie pewnie domyśliłyście, pisze z telefonu
P.S.3 WSZYSTKIEGO NAJLEPRZEGO Z OKAZJI NIE WIEM KTÓRYCH URODZIN~!!!! Buziaki i uznaj mój obrazek za prezęt :3 (mam nadzieje, że sie spodoba) moje urodzinki dopiero za... yyyyy.... 14 czerwca (nic si jak zwykle ciekawego wtedy nie wydarzy q.q ale przynjmniej zajeb... fajna data...)
Piszcie szybko nowy rozdział i melduke, że macie stałą czytelniczke czyli.... *werbelki* mnie~! Oj za wysoka samoocena...
Ok nie zaśmiecam wam więcej bloga moim komentarzem. Oczywiście odezwe sie pod następnym postem ( mwhahaha XD post XD Wielki Post, taki kościelny XD ach nikt nie zrozumie mojego poczucia humoru... ._.)
No to pa~ do kolejnego postu (XD)
Nie bd to długa odpowiedź, bo chcę Ci tylko podziękowac za tak pozytywny, ale i dziwny komentarz xD Spoczko, tylko wariaci są coś warci <3
UsuńPS Tak, widziałam, umarłamz zachwytu, powstałam, żeby jeszcze raz umrzeć z zachwytu, umarłamz zachwytu, powstałam, żeby jeszcze raz umrzeć z zachwytu,[..] i na koniec gapiłam się jak głupia w ekran, aż włączyła się tapeta ;-; Smutek.
PS 2 tak, nie ma za co przepraszac. wszyzdzy ti ropimu błendy :]
PS 3 Trzynastych ;) W takim razie, jeśli wytrwasz w czytaniu tego bloga, zlożę Ci zyczenia, jakobym zdołała XD
Dziekować i takie tam inne dziękować!
LUNAŁKA LOONY *nie mam niebieskiego pojęcia, czemu Lunałka, do cholery, pytać mojego dziwnego mózgu*
no no no!
OdpowiedzUsuńco ja tu widze?
jakiś rodział, jakieś Lunałki, czy kogo tam? >,>
No, fajnie, fajnie, ale ja umiem lepiej xD Jak przyjedziesz to cię nauczę ale teraz dam ci korepetycje przez piotrka xD nie, no żarcik.
Co to za kopulacje się zbliżają...? Tylko nie wystawiaj ich życia intymnego na widok publiki to czytajom dzieci.
Już życzenia dostałaś. ba! Nawet prezent wymuliłaś, ale i tak bym ci ich nie zlozyl i nie kupił niczego ;p
Znowu żart. jestem taki zabwany co nie?
Elo z Hadesu ;***
Nawet nie zmondrzałeś, głupi.
UsuńI nie wiem, czy pamiętasz, ale jesteś ślepy ;p
Nie "jakiejś" tylko... No, tak. masz racje. Jakiejś Lunałki.
Umiesz lepiej, wiem ;-; I nie chcę znowu widzieć, jak robisz to lepiej... To było okropne. I nawet nie waż się dzwonić do tego zboka.... Znaczy. To blog dla dzieci, głupku. Ić stont. Teras.
Sam jesteś kopulacja i nie zamierzam. No ale kto tu mi mówił, co ma być o Percico, co? I to ja życie intymne innych ukazuję światu, hę? xD
I ten prezęt mi się należał, kłamco ;*
I nie, nie dostałam. Bo **** ci *** *** to żadne życzenia ;p
Tak, jesteś zabwany, idiot. Ić po słownik i wynoś się stąd do świata idiotów.
Elo z Olimpu -,- Pozdrów tatę ;3
"Jakieś Lunałki"
JESTEŚ GŁUPIA ELSA!! (tak mówię do postaci z bajki ._. ale nie psujcie mi marzeń ) Wracaj zaraz do Jacka, bo będziesz żałować do końca życia... Jack odszedł?? NIEEEEEEE!! WRACAJ, JA CIĘ KOCHAM !! T^T ;*** (mam 14 lat a zakochuje się w rysunkowych postaciach... ide do psychiatry....) Wasze opisy o włosach Jacka... koffam <3 ;*** Jesteście utalentowane do potęgi 10 B| Serio ;) Ten rozdział jest (moim zdaniem xD ) najlepszy ze wszystkich!! *-* hmmmm... może dlatego, że Jack pocałował Else ?? TAK, TO DLATEGO!! :3
OdpowiedzUsuń~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Spóźnione życzenia bo ( teraz wymówka --> ) wczoraj wracałam z wycieczki i byłam odcięta od świata zewnętrznego -,-" ale wracając to WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!! ŻEBY KAŻDEGO DNIA TWÓJ TALENT ROSNĄ AŻ DO KSIĘŻYCA I JESZCZE DALEJ!! :D Warto było czekać na ten rozdział :3 i czekam (już, od razu po przeczytaniu tego ._. ) z niecierpliwością *,* Trzymam za Was kciuki ;**
HAH
UsuńIle pozytywnej energii!
Nienawidzisz elsy? To w sumie bardzo dobrze się składa.... OCH, NIE, NIE! SPOJLER! BAM NIE, SZAT AP. NIE. *zasłania usta rękoma* HYMPGF...
Oj, nei anjlepszy, nie najlepszy. Na przykład Jack to Konczita, bo napisąłam literówkę: "jack pomyślała" xD
Dziekować za życzenia, dziękować. Uznaję wymówke, bo dziś dostałam spóźniony prezent - 6 książek ^^
LOONY
Kocham Else ;) ( chodzi mi jako fanka, ale macie myśli XD) Tyle, że podejmuje czasami złe decyzje... I DOBRZE, TAK MA BYĆ :D Aaaa!! Jack założył garnitur *3* Cieszę się i to BARDZO, że czytacie nasze komentarze i staracie się ten blog zmienić na lepsze ( i tak jest najlepszy ;**) i że dodajecie nasze prośby itp.
UsuńNp.: moja "prośba " chociaż napisałam pytanie... no na temat garniturka *3*
Ktoś inny dał komentarz gdzie napisał białowłosy itd.
Bardzo dziękuję za to ;** :)
Elsy nienawidzi, Jacka KOCHA. No, no. To będzie jazda....
OdpowiedzUsuńMasia.
KOCHAM, kocham i jeszcze raz kocham Else !! T^T Tak samo jak Jacka ... może dlatego czytam o nich dwojga?? *3* Mam psa o imieniu Elsa :3 :3 omg omg :3 ( pisałam w moim pierwszym komentarzu xD ). Nwm jak można ją nie kochać XD
UsuńO.O ....... To będzie jeszcze większa jazda O.O
OdpowiedzUsuńTa wyżej ma rację. Polać jej xD
UsuńTaaa, winka z fresh marketu!
UsuńLepiej z żabki, są bardziej "da dam !" XD
UsuńHahahaha XD. A jak nie w żabce, to zawsze jest słynna biedronka! Albo jescze w najgorszym wypadku od Hanki Mostowiak z M jak miłość!
UsuńNie no czytam to już trzeci raz- IDĘ DO PSYCHIATRY, PRZEZ WAS :* xD
OdpowiedzUsuńHheheeheheh rozwaliła mnie wypowiedź Loony - Jack to konczita xD ja już nic nie rozumiem, jestem taką małą igiełką tu xD Duszę się już trzeci raz podczas czytania tego jednego momentu xD
A właśnie się zastanawiałam kiedy napiszesz komentarz! XD
UsuńMaśka ( a kto inny by pisał z innego konta, bo nie chce się walczyć z kompletnie popierniczoną klawiaturą na komputerze i męczy się z tabletem?)
Hej. Zacznę tym, że jestem chłopakiem a na bloga trafiłem przypadkowo XD. Nudziłem się i wszedłem tu od niechcenia. Szczerze, to myślałem, iż jest to kolejna bajeczka dla dzieciaków, ale jestem mile zaskoczony tym opowiadaniem ;). Nie to, że jestem jakiś dziewczęcy, czy coś, ale ogólnie lubię czytać. Tak poza tym, ŻEBY NIKT DO MNIE NIE MIAŁ PODEJRZEŃ XD, jam być normalny chłopak lubiący GTA! Drogie adminki, wiem, że miło od czasu do czasu dostać pochwałę od serca, dlatego postanowiłem napisać wam co sądzę o waszym pisaniu. (wszystko jest tutaj prawdą :D. Nic fałszywego)
OdpowiedzUsuńLoony, piszesz naprawdę fajnie, podoba mi się Twój sposób pisania. Masz genialny, dynamiczny styl!
Masiakra, cudownie ;), wcągająco, umiesz (Przynajmniej mnie) wprowadzić w opowieść! Ładnie, tak jakoś lekko piszesz. ;)
Bella. Myślę, że rozwinie się nam dobra, przyszła pisarka! Ja jakoś SZCZEGÓLNIE się nie znam na pisaniu, ale czytałem wiele blogów i uwierz, piszesz o niebo lepiej niż niektórzy! Także energicznie, szybko prowadzisz akcję :).
No to tyle :). Pozdrawiam i życzę wszystkim tutaj miłych chwil spędzonych przy czytaniu a adminkom weny :) Czekam niecierpliwię na dalszy ciąg!
bardzo się cieszę, że kolejnej osobie spodobał się nasz blog ale przestań cała się rumienie
UsuńBella ^^
Tak, najlepie zaczynaj od tego, że jsteś chłopakiem, to podstawa ;D My tu już zjarane, że jakiś chłopak nas czyta O.O Nie, no spokone, przeważnie chodzimy do psychologa co dwa dni ( Tylko się raz na wizytę spóźniłam xD Ale cicho!)
UsuńOj, nikt nie ma żadnych poderzeń, spokojnie.
GTA dobra rzecz, zią! xD
Tak, ty kłamco. Masiakra pisze okropnie. Loony pies umei lepiej napisać romans od niej samej. A Bella przed pisaniem musi zaklejać sobie oczy, bo od samego patrzenia na własny tekst czuje się gorzej niż po 50 opakowaniach leków nasennych xD
Ale tak, miło jest być pochwalonym. No, ale jak widzisz, mamy tu aż nadmiar miłych komenatrzy i ciepło w serducho ^^ Ale krytyka dobrze zrobi, więc wal śmiało.
Fajnie, że fajnie pisze. Fajnie jest fajnie pisać xD
Miło Masi to słyszeć.
A Bella jest czerwona.
Jak wszystkie Zamrożone.
Powiadasz, iż czekasz niecierpliwie...? My niecierpliwie będziemy pragnąć twojego - błagam bogów, oby obiektywnego komentarza ;3
No to się cieszymy z nowego czytelnika! ;D
Pozdrawiamy również ;3 Może nie będziemy się od razu całować, ale przytulasa dostaniesz xD
LOONY
Oj, Bella. Bo chłopak, czo? XD
UsuńEj, czekaj.... Masia? O.O
Łooo, ty gnido xD
Całuję, bo cię i tak nienawidzę ;**
WTF?! CO?! Niee dałam spojlera! No co!
UsuńNie chodzi o spojlery, głupia xD
UsuńLUBISZ GTA?!?!?!?!?!?!?!? KOLEŚ, JA TO KOCHAM!!!!!!!!!!!!!!!!! JEZUSIE ALE TERAZ MII DOWALIŁEŚ! DZIIĘKII! ŻYGAM TECZĄ!
OdpowiedzUsuńLoony, ale czy ty nie dałaś mojego zachowania do zachowania Belli! EEJ EEJ! TO MOOJA PRACA! MIKOŁAJ JESTEŚ GENIALNY! TY! JAKIE MASZ GTA?
Maśka
Ojej. Jaka rekcja XD, Widać, że matka nie dopieszcza :).
OdpowiedzUsuńMasiakro (czy jak wolisz w zdrobnieniu - Masiu), mam GTA IV (Popieram Remka, jeśli znasz, ale do niczego ta wersja) oraz V.
Oh! Krytyka? Nie, nie mogę udawać znawcy, bo nim nie jestem :).
Bella nie rumień się :). Zawołaj Jacka, to Cie odrumieni :)
Dziewczyny, spooookoooooojnie! Wiem, że się cieszycie! Komuż to teraz rozdział przypadnie?
Tak, znamy Remka, z kogo ty nas uważasz? xD Ale jeśli chodzi o GTA to Masia bardziej rozszerzona na ten temat. Baa, człeku, wiesz ile ona potrafi w to grać? xD Miszczyni.
UsuńMy, Bella i Loony, to bardziej takie nudziary i mole książkowe xD
Nie wiem, czy Bella przestanie się rumienić. Miejmy taką nadzieję ;D "Cieszymy się" to bardzo niewłaściwe słowo xD
Następny rodział przypadnie Belli, potem Masi, a potem Loony. Tak po kolei ;)
LOONY
No to Bella, będę czytał.
OdpowiedzUsuń,,Cieszymy się'' to złe słowo (nawet dwa)? Więc jednak jestem tu intruzem? :D. I tak zamierzam Was męczyć swoimi komentarzami, bez obaw. Maśka! Pamiętaj, jeżeli kiedykolwiek zrobisz na tym blogu coś złego o to koniec z GTA. Zastanów się 1500000 razy zanim coś wymyślisz. :>.
A książki to ja też lubię :)
OdpowiedzUsuńNie, nie jesteś żadm ntruzem. Każdy jest tu mile widziany!
UsuńA jakie książki lubisz?
Aaaaa, takie różne :).
OdpowiedzUsuńA jaka jest twoja ulubiona??
UsuńSam nie wiem. Nie mam ulubionej. Hobbita czytałem, Eragona... :) A ty? :>
OdpowiedzUsuńDary Anioła, Trylogia czasu, Percy Jackson <3 też uwielbiam
UsuńBella nie podszywał się pode mnie xD
UsuńEragon ^^ Czytałam, ale jakoś mnie nie porwał mocno.
Hobbit to była nasza lektura. Nie jestem jakąś fanką, w sumie to jedyna książka, gdzie film bardziej mi się podobał.
Ciekawe są Kroniki Rodu Kane ;3 Polecam, choć czytam dopiero 1 część (są trzy)
Nie znam :). Ale słyszałem o Percym Jacksonie.
OdpowiedzUsuńJest naprawdę genialny i radze ci go przeczytać :)
UsuńNo może kiedyś :). Zobaczymy.
OdpowiedzUsuńmiejmy nadzieje
UsuńCo tu dużo pisać...? Świetnie jak zwykle. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, bo aż mnie ciekawość zżera. :)
OdpowiedzUsuńTak. Słowa mają dużo mocy, ale kilka zdecydowanie wystarczy ;)
UsuńNowy rozdział będzie niedługo. Kolumna aktualności również xD
Dziękuję i pozdrawiam ;D
LOONY
AAAAAAAAA UZALEŻNIŁAM SIĘ OD TEGO! To jest odlotowe!
OdpowiedzUsuńWOW. Podwójny zachwyt, co? xD
UsuńUzależnienia są szkodliwe dla stanu twojego zdrowia, więc radze wybrać się z tym do psychologa. Oczywiście, tak tylko piszę. ;p Uzależnienie od naszego bloga jest akurat kompletnie nieszkodliwe.... Prawie, ale nie będę spojlerować xD
LOONY
Prawie..... to dobre słowo!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŁoooo Jeżusieu, Matko Święta! :ooo Toć to genialny, zacny i naprawdę przecudownie wspaniały rozdział! *-* ♥~~
OdpowiedzUsuńI awwwwwwwwwww *Q* był całus *o* I to taki prawdziwy, z pierwszego tłoczenia xD co jest nie tak z tymi porównaniami? O.o
A wgl. to baaaaardzo długi ten rozdział! Co mi rzecz jasna odpowiada! ^.^ To stawia waszego blogaba wysokiej półce, co z całą pewnością robi dobre wrażenie ^.^
W całym życiu czytałam około 10-15 blogów z takimi rozdziałami. Wszystkie były bardzo dobre, popularne i na wysokim poziomie. Innymi słowy - zupełnie jak wasz, drogie Zamrożone! ;p ^.^
Tak, jak połowa osób przede mną, zauważyłam jedną literówkę: "Jack pomyślała" xD WAT? xdd
A wgl. To z utęsknieniem czekam na ciąg dalszy :3 Także tego, ślę wenę priorytetem! I niech dotrze szybko. ;p xD
~Tessa
Wymiotowałam cały dzień, nie mogłam wytknąć nosa spod kołdry, nic nie jadłam i nie piłam przez dwa dni, nie spałam i w końcu, gdy mogłam zdjąć z siebie kołdrę, czytam ten oto komentarz i czuję się bosko! O nieba lepiej! Normalnie jakbym ambrozji się nażarła!
UsuńDziękuję Ci, Tesso, za twój wspaniały, motywujący komentarz. Dzięki Tobie, mój żołądek nie zamierza wypluwać sucharka, którego przed chwilą zjadłam, oraz szklanki wody, którą z ostrożnością wypiłam.
Tessa? Czy czytałaś Mechaniczne Instrumenty? xD Lub Dary Anioła?
Więęęc... Mamy długie rozdziały, czyli to oznacza, iż nasz blog jest genialny? O.O To to jest takie proste?!! Na tron Ra, nie wiedziałam!
Aj, każdy myśli, że to literówka... :3
No nie wiem, czy Ty chcesz, żebyśmy miały wenę, bo zwykle jak mamy wenę... to się źle kończy... Co nie Masia? Nasza mentorka coś o tym wie xD
Tak czy siak, ściskamy mocno, ale nie za mocno, bo mój żołądek zaczyna prostestować!
Ja nie całuję, bo się zarazisz czymś okropnym ;-; Ale masz emotkę xD ;**
LOONY
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAjajaj *-* to żeś pojechała! xD teraz to i mnie jest milutko, bo mój komentarz został uznany za fajny ;p
UsuńA, jako, że drogą dedukcji (no może jednak nie) odkryłam, że jesteś nie w pełni sił, zdrowiej! :3
i1.memy.pl/obrazki/0931104466_zdrowiej_szybko.jpg
Ps. Wiem, że weekend się kończy, ale obrazek *tak bardzo pasujący* xD
2Ps. Pewnie nie jesteś już chora, a ja właśnie zdałam sobie z tego sprawę, ale i tak życzę zdrowia. ;p ^.^
Co do książek, to nie czytałam tych, które podałaś, chociaż miałam zamiar je sobie sprawić ^.^ A w ogóle, to ja bardzo lubię czytać, Ty może też? :p
A Tessa wzięła się stąd, że chciałam przerobić Tysię na coś fajniejszego xD bo mam na imię Justyna. :3
Jeśli chodzi o genialność w rozdziałach, to w głównej mierze i tak zależy od autora, ale często się patrzy na długość. ^-^ Siłą rzeczy jest wtedy więcej szczegółów, jarających sytuacji i wgl. wydaje się, że taki długaśny rozdział jest lepszy niż krótki. :p >.<
I jak tak o tym pomyślę, to można się wtedy poczuć jak przy czytaniu kilku rozdziałów naraz. *-* Czyli być takim rozemocjonowanym shipperem. xD ^.^
... OMR! Naprawdę nikt nie wie o co chodzi? :p xD
Wena zawsze spoko. A szczególnie, jeśli ja ją przesyłam xD Wtedy nie może być zła, bo jej zabraniam xD :p
Ja też ściskam, i to mocno! ;p :3
~Tessa
Yyyyyyyyy..... Ale Loony, to nie moja wina, że jestem córką Hadesa! Hadesa.... Hadesa? Czekaj, czekaj......... łooo kurka!
UsuńMaśka
rozdział super zaajefajnywszystkie rozdzialy czytałam a ten to już 6raz czytam piszcie piszcie dalej codziennie do was zaglądam i patrze czy przypatkiem nie ma nowego
OdpowiedzUsuńewka (ewelina)
cała siee trzense przez to że czekam na rozdział 9 ej ale weście coś napiszcie o hansie że bendzie walczyć z jackiem a hans wyglonda jak nie chans sie zmutował no cusz niektórzy chcą ay elsa była z hansem * nie opanowany śmiech * hyba w snach sorry za błędy a dziś miałam test z polaka z ortografi i takie tm głupoty no to 1 gwarantowana a tak w ogule najlepszego :-)
OdpowiedzUsuńczy elsa pobiegnie szukać jacka ?
czy go znajdzie dowiem sie jak napiszecie rozfział 9 :-<>
p.s lowciam was i loa bella pisz ten rozdział bo jak pujde do lekarza z tymi napadami drgawek to wielka strzykawa i dzie w ruch jestem strasznie gadat liwa nie sądzicie ok tablet mi się rozładowywuje a ładowarke gdzieś zapodziałam a oto cała ja
większe go koma nie mogłam zrobić
Nominowałam Cię do Libster Avard Blog ; ZERKNIJ A SKUMASZ
OdpowiedzUsuńhttp://kwitnacyszron.blogspot.com/2014/06/liebster-blog-award-o.html