piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 9. Prawie szczęśliwe zakończenie

Anka po zrobieniu perfekcyjnego makijażu Elsie wyszła z pokoju zostawiając ją samą. Dziewczyna nadal gapiła się w lustro swoimi oczami koloru płynu do spryskiwaczy. Nie mogła uwierzyć, że jej siostra zrobiła z niej anioła. Nadal nie mogła się napatrzeć na białe powieki, cudownie kontrastujące ze śliwkowymi ustami oraz turkusem jej oczu. Kiedy minęło 30 minut, do świata żywych, sprowadził ją dźwięk stukania do drzwi.
-Proszę. -krzyknęła dziewczyna.
-Królowo mamy problem. Jack nie pojawił się dzisiaj na patrolu i nikt go nie widział od wczoraj. Może królowa wie, gdzie on jest?
Elsa nie mogła zrozumieć co powiedział do niej strażnik i powoli przetwarzała wątki.
Jack uciekł, ale to nie możliwe. Czy to, że jest dla niego zagrożeniem spowodowało to??, zastanawiała się Elsa.
-Był rano przynieść mi śniadanie, ale potem... - Dziewczyna nie chciała mówić o swoich rozterkach sercowych, więc powiedziała nie całą prawdę - Wrócił do pokoju.
-Tam też go nie ma. Po godzinie jego spóźnienia zacząłem poszukiwania, zaczynając od tego pomieszczenia.
 W jej głowie panował coraz większy mętlik, a słowa z otoczenia do niej nie trafiały. Nie wiedziała co powiedzieć, co zrobić. Więc dalej siedziała i patrzyła w lustro, nie mówiąc niczego.
-Co mam zrobić królowo? - zapytał strażnik po długiej chwili ciszy.
-Wyślij raport do strażników w mieście i każ go szukać, bo mógł go ktoś porwać... i nie dam rady sama wzmacniać murów.
Kłamstwo gładko jej poszło, ale za dużo powiedziała i coś musiała wymyślić.
-Dobrze. - odrzekł strażnik wyszedł z pokoju zostawiając znowu ją samą.
Elsę nagle ogarnęła taka rozpacz, że łzy same spłynęły jej po policzkach niszcząc jej olśniewający makijaż. Nie mogła ich zatrzymać, ale chciała też ich nie ukrywać.
Wstała z krzesła nadal ze łzami w oczach i poszła w kierunku łazienki, gdzie się zamknęła i płakała w jej ręcznik, siedząc na koszu na pranie, który był pełny, dzięki temu plastikowa klapa nie zaginała się pod nią.
To nie możliwe! Jak on tak mógł postąpić! Głupi osioł! Zostawił mnie samą, bez możliwości wyboru, myślała Elsa nadal płacząc rzewnymi łzami. Elsa czasami również chciała uciec nie wiadomo dokąd, bo miała tego wszystkiego dość. Ale nie mogła kiedy raz uciekła całe królestwo zamarzło z jej winy.
Spędziła na płaczu dobrą godzinę, ale już się pozbierała i postanowiła nie uronić już żadnej łzy.
Zmyła makijaż i związała włosy w kitek, z którego powyskakiwały luźne kosmyki. Na sobie nadal miała ładną, przewiewną, acz stosowną suknie z białego jedwabiu. Miała odsłonięty obojczyk i ramiona, ale na tym odkrywanie się skończyło. Guziki szczelnie zapięte na plecach. Spojrzała na błękitny zegar w kształcie śnieżynki i się przestraszyła. Była [12:40], a na dziesiątą miała podpisać ważne papiery, dotyczące handlu Arendelle z odległą krainą świętych pulpetów*.
Rzuciła się biegiem w stronę swojego gabinetu, gdzie potrafiła spędzić kilkanaście godzin. Otworzyła drzwi i nie zobaczyła nikogo. Pokój zastała taki jaki zastawiła go wczoraj nie licząc małych szczegółów, których ona nigdy by nie przeoczyła.
Na blacie jej jasnego biurka było kilka plamek atramentu i pióro leżało koło tych kropelek.
Jednak, ktoś podpisał tą umowę, myślała Elsa, pewnie Anka.
-O tu jesteś. - powiedziała Anna, która pojawiła się z znikąd za jej plecami. Gdy królowa się obróciła i stanęła twarzą w twarz ze siostrą, na twarzy rudej pojawił się smutek, z powodu jej zepsutego dzieła na jej twarzy.
-Przepraszam, ale... - nie mogła się przyznać i powiedzieć, że płakała z powodu ucieczki tego głupka. - jadłam cebulę.
Znowu skłamała.
-Jadłaś cebulę? - powtórzyła to Anka ze zdziwieniem.
-No tak. - powiedziała Elsa z zakłopotaniem. - A kto podpisał umowę? - spytała królowa zbaczając z tematu.
-Ja. Powiedziałam, że źle się czujesz i cię zastąpię, bo wiem jakie to dla ciebie ważne.
Elsa szczęśliwa, że ma taką siostrę rzuciła się w jej ramiona.
-Dziękuje. - rzekła z uśmiechem Elsa.
-Nie ma za co. I jeszcze jedno Hugo czeka pod twoimi drzwiami gotowy na terapie.


Kiedy Elsa wróciła do swojego pokoju Anka miała racje. Pod drzwiami czekał już na nią Hugo. Był taki punktualny.
-Dzień dobry królowo. Możemy zaczynać terapię?
Oczywiście to musiał być on, no bo kto inny mógł odnosić się do niej z aż tak wielkim szacunkiem?
-Oczywiście.
Weszli w głąb pokoju i usiedli na fotelach obok stolika, na którym leżały zużyte chusteczki dziewczyny, więc szybko podeszła, wzięła je energicznym ruchem i wrzuciła do kosza na śmieci.
-No to zaczynamy. Weź głęboki wdech i pomyśl o czymś wyjątkowym dla ciebie, co ma duże znaczenie.
Elsa pomyślała o lodowym pałacu, który wyczarowała, gdy uciekła, bo nie wytrzymała tego stresu podczas koronacji i prawie skrzywdziła znowu siostrę. Od tamtej pory ten zamek był dla niej znakiem wolności jaką wtedy miała, ale i tak nie na długo.
Zapragnęła nagle znowu się tam znaleźć i odciąć się od wszystkich problemów. Nagle się obudziła i zobaczyła okrutną prawdę.
Była w swoim pokoju, na krześle, a obok siedział Hugo.
-Dobrze, bardzo dobrze. - pogratulował jej chłopak. 
-To jeszcze raz. Pomyśl o czymś dla ciebie ważnym. - tym razem Elsa pomyślała o Jacku.
Przypomniały jej się wszystkie ich przygody.
Gdy pierwszy raz go zobaczyła, gdy pierwszy raz pokonali Mroka,
gdy straciła pamięć, gdy miał skręconą kostkę.
Wtedy uświadomiła sobie ile on dla niej znaczy i nie wiedziałby jak żyć bez tego jego dziwnego poczucia humoru, tego jak ją traktował i jego poglądu na świat.
-Chyba już wystarczy na dziś. Jestem odrobine zmęczona...
Elsie z powodu wspominek o Jacku, zawirowało w głowie i upadła na podłogę, ale nie straciła przytomności. Czuła się jakby była w obrotowej beczce, która płynie w rzece.
-Królowo. Może pomogę. - zaproponował Hugo.
-Już dobrze. - ale oczywiście tak nie było. Dziewczyna od tego wirowania widziała już gwiazdy i w myślach błagała bogów aby już to wszystko się skończyło.
-To przez koszmary - zauważył Hugo - pomyślałaś o czymś, królowo, tak mocno i wyjątkowym, że nie mogą tego wytrzymać. Gdyby królowa mogła jeszcze raz.
Elsa nie rozróżniała, gdzie jest, góra a gdzie dół, ale kiwnęła głową na znak, że się zgadza. Pozwoliła sobie pomóc i usiadła na krześle.
-To proszę znowu pomyśleć o tym czymś miłym co myślałaś przed chwilą... królowo.
Już myślałam, że zapomniał, pomyślała dziewczyna.
Powróciła myślami do lodowego pałacu i o dziwo bóle głowy ustawały. Dziewczyna wraz z nimi się rozluźniała.
-Jeśli ustają to proszę myśleć o tym jeszcze więcej, bo to źle królowo. - odparł jak zwykle szarmancką gadką Hugo.
W tej chwili zrozumiała, że najlepszym lekarstwem był Jack.
Więc się skupiła i wypełniła swoją głowę myślą o nim.
 Przypomniała sobie jak jechali saniami i udawał, że wypadł, a ona spanikowana zaczęła krzyczeć za nim, a on sobie zwyczajnie siedział na jednej odnodze sani. Oraz zamieniła go, jak Ankę, w bryłę lodu. Poczuła się taka pusta, jakby straciła wszystko co miała i nic jej nie zostało, jakby rzecz nad którą całe życie pracowała zniszczyło się w jednej chwili przez jej głupią moc.
Bóle głowy stały się tak bolesne, że Elsa nie mogła już myśleć, ale nadal widziała jego twarz. Jego cudowne niesforne białe włosy i jego tak błękitne oczy w kolorze lodu na jeziorze.
Nagle nic nie widziała, nic nie czuła, nic nie słyszała...
Ogarnęła ją całkowita ciemność i poczuła wewnętrzny spokój i ulgę. Płynęła przez ciemne przestworza, nie licząc się z czasem i zapominając o bożym świecie, o jej kłopotach, Jacku, rodzinie, złu czające się za rogiem...


Obudziła się w swoim łóżku. Pamiętała tylko, że była z Hugo i pozbywali się z niej mrocznych snów i jeszcze... twarz Jacka, którego nie bo uciekł.Nawet nie próbowała przechylić głowy, bo wiedziała, że to skończy się to bólami przeszywającymi jej głowę na wskroś. Zaczęła zastanawiać się ile czasu upłynęło od jej utraty przytomności. Może pół godziny, może tydzień, a może pięć dni. Nie miała pojęcia, ale również zaczęła się zastanawiać czy wszystko w porządku w królestwie... i czy Jack wrócił.
Ale nie chciała się zamartwiać i mimo, że zemdlała była zmęczona, więc zamknęła swoje oczy i zasnęła po chwili. 

Elsę obudził trzask zamykanym drzwi. Podniosła się energicznie i o dziwo nie rozbolała ją głowa. Spojrzała przez okno i zobaczyła świt. Przespała noc i chyba połowę dnia. Podeszła do lustra i zobaczyła jak okropnie wygląda. Pod jej zapuchniętymi oczami miała worki, jakby nie spała kilka dni. Jej usta były suche i całe w pęcherzykach. Jej tłuste włosy sterczały we wszystkie możliwe strony. Wzięła kąpiel, umyła włosy swoim ulubionym szamponem ''Mroźna Czekolada''* i uczesała włosy. Teraz wyglądała jak prawdziwa królowa. Zeszła na dół na śniadanie, licząc, że również będzie tam Jack, choć nie chciała się do tego przyznać sama sobie. Ale go nie było. Zajadali się tylko Anna i Kristoff, wesoło przy tym rozmawiając. Kiedy Elsa stanęła w drzwiach, Anka otworzyła buzie ze zdziwienia i rzuciła się w stronę dziewczyny.
-Och! Elso! Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że widzę cię na nogach i o ubraną... znaczy nie w szlafrok i papuciach.
Tak nazywały kapcie jak byłe małe zanim Elsa postrzeliła Ankę.
-Tak czuję się znacznie lepiej. A wydarzyło się coś..... ciekawego?? - Spytała Elsa. Oczywiście głównie chodziło jej o tylko jedną osobę, ale nie chciała być podejrzewana o to, że zamiast troszczyć się o królestwo myśli o ,,pracowniku'', chociaż niestety w większej części o to chodziło. Zaczynało ją to wręcz niepokoić. 
-Tylko straż obwieściła zaginięcie Jacka. Tak mi przykro Elso, nikt nie wie kiedy uciekł, ani gdzie, ale wszyscy go szukają.
-Jego strata, że nie dostanie wypłaty. - odrzekła z kamienną twarzą Elsa, ale gdzieś w środku zasmuciła ją ta informacja. - A coś poza tym?
-Kilka sprzeczek, ale spokojnie zajęłam się tym.
Dopiero teraz Elsa zauważyła dziwny strój siostry. Miała na sobie białą bluzkę na ramiączkach z słońcem w okularach przeciwsłonecznych. Jej szorty były zielone w żółte ananasy.
Kristoff, który jak dotąd milczał był ubrany podobnie. Miał bluzkę w biało-zielone paski i dżinsowe szorty.
-Jeśli chodzi o stroje... - zaczęła Anka jakby czytała jej w myślach - gdy jechaliśmy konno zauważyliśmy idealną łąkę na biwak. Jest tam dużo soczystej trawy i kwiatów różnokolorowych i cudownie pachnących więc zaplanowaliśmy biwak tam na 3 lub 4 dni.
Elsa zazdrościła siostrze swobody jaką ma i beztroskie życie.
Ona natomiast musiała się męczyć z koszmarami i własnymi uczuciami.
-A ile byłam nieprzytomna? - zapytała dziewczyna zmieniając temat oraz pytając o to, nad czym się tak długo zastanawiała.
Ale również chciała policzyć na oko ile Jacka już nie ma...
-Dwa dni niecałe. Zemdlałaś podczas terapii z Hugo, ale zaniósł cię do łóżka i poszedł do mnie opowiadając co się stało.
-To przez koszmary, dałam im w kość, ale dość gadania chodźmy coś zjeść.
Dziewczyny wróciły do stołu i zaczęły jeść. Elsie dopiero teraz poczuła głód po tych ciężkich dniach, ale nadal zastanawiała się co z Jackiem.
Anka i Kristoff miło spędzą te kilka dni, a ja będę się o tego pajaca zamartwiać, pomyślała Elsa i dalej jadła rozmyślając co będzie dalej.
-No nic smacznego. - powiedziała Elsa i posłała im swój promienny uśmiech z białymi jak śnieg zębami.

krainą świętych pulpetów - miejscowość gdzie mieszka Masia na skypie, więc dziękuje za inspiracje

''Mroźna Czekolada'' - nwm sama tak z siebie to wymyśliłam ;p



Więc tak napisy końcowe xp.
Pewna osoba chciała dedyka to go otrzyma... Masami :)
No i oczywiście dla was czytelnicy, dla Loony i szczególnie dla Masi, która mi pomogła i dała kilka rad :)
Ale mam nadzieje, że wam się podoba, bo mnie osobiście tak ;D Wiele razy go przerabiałam i dodawałam wydarzenia, aż powstało to.
Teraz pisze Masia, więc uzbrójcie się w cierpliwość :P 

Bella ;**